Strony

wtorek, 26 maja 2015

Rozdział 5


Zanim zaczniesz czytać - kliknij tu (klik) i przeczytaj bardzo ważną rzecz. x

*Ross P.O.V

- Laura, przestań. Nigdzie nie idę, odpuść sobie lala. - powiedziałem i przewróciłem oczami, bo o co w końcu jej chodzi. No chyba, że o tą dziewczynę z baru, ale ona zazdrosna?
- Lala? Ty wiesz, że jeżeli jeszcze raz tak do mnie powiesz to nie skończy się to dla ciebie dobrze? - powiedziała nie odrywając ode mnie wzroku i oparła się o blat w kuchni. Szybkim krokiem do niej podszedłem i położyłem ręce po obu stronach brunetki. Przybliżyłem się do niej jak najbliżej mogłem, na co ta się spięła i odwróciła wzrok. Och, czyli jest zazdrosna.
- Czyli co mi zrobisz? Bo ja sądzę, że jesteś zła i tylko swoje humorki mi pokazujesz, bo jesteś zazdrosna.
- Nie znasz mnie. Wiesz tylko jak wygląda moje ciało i to, że jesteś mi potrzebny. Umawialiśmy się, że mi pomożesz, a poza tym nic nas nie łączy. Więc nie wiem o jakiej zazdrości mówisz.
- Ehh, grasz taką laskę bez uczuć, a jednak sama siebie oszukujesz. - założyłem jej kosmyk włosów za ucho, a ta dalej patrzyła w bok, żeby nie patrzeć mi w oczy. Przez co wiem, że kłamie. Nic nas nie łączy? Och, okej. Po chwili po kuchni rozszedł się dźwięk dzwonka. Chciała przejść, ale mocniej zacisnąłem ręce wiedząc, że nie będzie miała tyle siły żeby przejść. Przewróciła oczami i dalej nie chciała na mnie spojrzeć i tak jestem zły. Nie wie co się działo, więc nie ma prawa się obrażać i swoich humorków pokazywać na mnie. - Wiesz, ja mogę tak całą noc. To jak w końcu? Wynagrodzisz mi te twoje humorki i zapomnę o całej sprawie.
- Ha! Ja mam ci wynagradzać coś? To ty powinieneś mnie przeprosić za tamtą laskę. Ja cie teraz nie dotknę, przecież i tak znalazłeś sobie inną, którą możesz posuwać. A teraz zejdź mi z drogi, bo chcę odebrać ten cholerny telefon! - Ona myśli, że ja z tą dziewczyną w łazience..? Byłem trochę zdębiały, ale ręce dalej miałem położone tak jak wcześniej, choć trochę lżej. Brunetka użyła swojej siły i przeszła przez moje ręce, żeby odebrać telefon. Ktoś do niej dzwonił, ale nie zdążyła odebrać i zmroziła mnie swoimi oczami, podczas gdy można było usłyszeć pykający dźwięk oznaczający, że jeszcze ktoś nie odebrał. Po chwili rozmawiała z kimś i rozłączyła się.
- Zaraz wszyscy się tu zejdą, bo chcą zobaczyć co z Ellem.

*Laura P.O.V

Poszłam po pilota, który leżał koło telewizora. Szłam tyłem do kanapy i tak znam ten dom na pamięć, więc z łatwością wymijałam wszystkie przeszkody. Usiadłam, ale szybko wstałam, bo zorientowałam się, że to na czym usiałam to nie była kanapa. Tylko Ross, który się zaśmiał i położył ręce na moich biodrach.
- Jejku, chodź. Przecież nic ci nie zrobię. - pociągnął mnie na kanapę obok siebie i objął ramieniem. Na początku zaczęłam się wyrywać, ale z czasem przestałam i się wtuliłam w blondyna. Jestem wściekła, zrozpaczona i spełniona przez jego ramiona jednocześnie.
- Czemu to z nią zrobiłeś? - powiedziałam chcąc ukryć ból w moim głosie i prawie mi się to udało. Popatrzyłam na niego, na co on zwrócił wzrok na mnie i pocałował mnie w czoło. Nie rozumiem najpierw pieprzy inne, a teraz całuje mnie w czoło? - Zraniłeś mnie.
- Patrzę złość ci minęła, co kotku? - powiedział z uśmiechem na twarzy, a ja już nie chcę być przez niego przytulana, jeżeli go to bawi. - Skoro jesteś spokojna, to może teraz wyjaśnisz mi, o co byłaś zła?
- Może się uspokoiłam, ale nie jestem głupia i wiem co robiłeś z nią w łazience. - powiedziałam i odsunęłam się od niego na sekundę, po czym znowu zostałam do niego przysunięta.
- Laura to nie tak jak myślisz. - zaczął się śmiać, ale halo, mi wcale tu do śmiechu nie jest. Czułam jak łzy próbują wydostać się na zewnątrz, ale nie, nie pozwolę im na to.
Teraz szybko i zwinnie wydostałam się z jego rąk. Rzuciłam pilota na stół i usiadłam na drugiej stronie kanapy. Byłam zła i smutna jednocześnie, podczas gdy on przez chwilę siedział sobie na kanapie i się śmiał. Nie obchodziło mnie już to co chce powiedzieć, skoro to śmieszne to nie chcę o tym słyszeć. Spojrzałam na pilota, który leżał do góry nogami z jedną baterią. Druga się pewnie wala na podłodze. Rzuciłam okiem w stronę Rossa, który uważnie na mnie patrzył.
- Laura, po prostu posłuchaj.. - chciał się zaśmiać, ale popatrzył mi w oczy i stłumił w sobie śmiech.
- Zawsze się tak mówi "To nie tak jak myślisz". Proszę cie, nie raz to przechodziłam. Poradzę sobie z Ellingtonem możesz iść spać.
- Bo to było tak, że poszedłem do łazienki się odlać. Jak już szedłem do łazienki to zobaczyłem ją jak leżała w męskim kiblu w jakimś kącie. Podszedłem do niej i usiadłem obok. Chwile porozmawialiśmy ona mi wytłumaczyła co się stało. Chłopak z nią zerwał po tym jak przeleciał ją w kiblu. - zaczął tłumaczyć, a ja nie wiem czemu, ale poczułam się jak ostatnia suka, że przez mój humor musiał ją zostawić i iść za mną, kiedy jej może się coś dziać. - Zostawiłabyś tak kogoś? No właśnie. No to poprosiła mnie, żebym pokazał dla jej chłopaka, że nie tylko on jest nią zainteresowany i żebym z nią potańczył. Wiesz, żeby był zazdrosny.
Schowałam twarz w dłoniach i teraz ogłaszam sobie w głowię, jakiego wstydu narobiłam sobie i niepotrzebnych złych emocji.
- Przeprasza jestem głupia.
- Nie jesteś głupia, ale jesteś wielką zazdrośnicą.
- Nie byłam zazdrosna, tylko uważam, że nie powinieneś pieprzyć kogoś kiedy bawisz się ze mną.
- Tak wiem, wcale nie byłaś zazdrosna.
 Ross usiadł koło mnie i objął mnie barkiem. Leżeliśmy przytuleni do siebie, a po kilku minutach do domu weszło starsze rodzeństwo Rossa i Alexa. Rydel stała z tyłu i nic nie mówiła. Pokazałam głową dla blondynki, że Ellington leży na górze, na co przemknęła przez całą resztę i już jej nie było, bo zniknęła na schodach. Alexa patrzyła na mnie ze zdziwieniem, ale nie trwało to długo, bo Rocky pociągnął ją za rękę na swoje kolana.
- Dzwonił do ciebie Cameron?
- Był przed kilkoma minutami, ale no wiesz. Nie dogadałam się z nim, nasza 'rozmowa' polegała na wyrzucaniu słów jakich popadnie... No nie skończyło się to w każdym razie dobrze. A co?
- Rydel przyprowadziła Josepha do nas i umówili się, żeby iść na plaże. Jonathan chciał się pokazać z dobrej strony i zaprosił też nas. Cameron widział się dzisiaj z nią przez chwilę i powiedział, że słyszała, że mówili coś o jakimś przeniesieniu i, że ma się to dziać za jakiś miesiąc.
- Rydel da rade w miesiąc? - Alexa wzruszyła ramionami, a ja się uśmiechnęłam, bo wiem, że Rydel da rade.
- Prześpię się u ciebie, a rano pobiegnę do siebie. Trzeba się wziąć za siebie. - blondynka się uśmiechnęła i założyła ręce na biodra, na co ja parsknęłam śmiechem, bo ona ma idealną figurę. - Ty też byś mogła, brzuchol ci już rośnie.
Spiorunowałam ją wzrokiem, a ta się zaśmiała i wtuliła bardziej w swojego chłopaka. Uwielbiam ją widzieć w takim stanie, taka beztroska i spokojna. Tak, a przez ciebie to się zmieni za niecały miesiąc - podpowiada mi sumienie.
- To już wszyscy zostańcie, rano pojedziecie się ogarnąć i zobaczymy się na plaży. - wtrąciłam uśmiechając się lekko i wstałam z kanapy biorąc za rękę Rossa. - W pokoju gościnnym jest kilka koców.. Zresztą Alexa wiesz co gdzie leży. Niestety nie mam zbyt dużo miejsca do spania, więc musicie się zadowolić podłogą.
Pociągnęłam go na górę, a potem rzuciłam się na łóżko.
- Wstawaj i zdejmij ubrania, będzie ci nie wygodnie.
- Nie mam siły.
- Laura proszę.
- Ugh, okej.
Wstałam i zdjęłam swoje ubranie, uważnie zdejmując swoją górną garderobę. Narzuciłam na siebie szybko jakąś o kilka rozmiarów za dużą bluzkę, którą kupiłam specjalnie, żeby używać ją jako piżamę. Położyłam się na łóżko i już leżałam z zamkniętymi oczami, gdy znowu usłyszałam wołanie.
- Coooo?
- Musisz zmienić opatrunek.
- Zrobię to od razu po obudzeniu, obiecuję. - patrzę na niego i widzę, że nie ustąpi. - Błagam cie, posadź swoją dupę na łóżku i pozwól mi spać.
- Laura zmień teraz i nie będzie problemu.
Wstałam burcząc pod nosem i przeszłam do łazienki. Podniosłam bluzkę i powoli odkleiłam plaster, który to śmieszne, ale wygląda jak wielka kartka wyrwana z zeszytu. Od kiedy są takie wielkie plastry? Przemyłam wodą ranę i chwyciłam za nowy plaster, kiedy do łazienki wszedł Ross. Popatrzył się na mnie i przeszedł obok wprost do toalety. No, ale oczywiście musiał mnie klepnąć w tyłek po drodze. Przewróciłam oczami i przykleiłam plaster, kiedy Ross się załatwiał.
- Czy ty akurat teraz musiałeś robić siku? Kiedy ja stoję w toalecie?
- To nie tak, że widziałaś mnie całego i działy się gorsze rzeczy, niż sikanie moim...
- Dobra, kumam. - wystawiłam rękę do góry, żeby przestał mówić.
Puściłam bluzkę w dół i ruszyłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą. Ross kładł się koło mnie, a ja dziękuje Bogu, że nie kazał mi jeszcze raz wstawać żeby umyć zęby, bo całkiem o tym zapomniałam, a już chyba nic mnie nie ściągnie z łóżka.
Następnego dnia leżałam sobie pod parasolem i słuchałam muzyki na telefonie, który robił nam dziś za radio. Koło mnie na moim ręczniku siedzi Ross, ponieważ jego ręcznik jest wykorzystywany jako stół, aby kłaść karty. Rozłożyli się na około, a blondyn siedzi na moim ręczniku i trzyma w jednej dłoni karty, a drugą na mojej nodze. Grają w jakiegoś kanta? kenta? coś takiego, cokolwiek.
- Usmażysz się w końcu.
- Tak, tylko wielka szkoda, że z dłonią odciśniętą na mojej nodze. Zresztą czy się opale czy nie to i tak będę wyglądać lepiej niż tamta laska, którą przed chwilą tak obserwowałeś. - spojrzałam na rodzeństwo blondyna, które zaczęło się śmiać na moją wcześniejszą odpowiedź. Nałożyłam okulary i pokazałam mu język.
Po dwóch lub trzech minutach blondyn klepną mnie w tyłek i położył się szybko tak, że nie miałabym czasu, aby podnieść rękę i mu oddać. Zaśmiałam się na jego dziecinne zachowanie i zarzuciłam na niego rękę. Alexa obserwuję nas przez chwilę, ale niczego nie komentuje. Nie wiem co chce powiedzieć, ale wiem, że to będzie potem dłuuga rozmowa.
- Chodź ze mną popływać ślicznotko. - zakłada mi kosmyk włosów za ucho. Patrzę się na niego jak na jakiegoś idiotę i kładę z powrotem głowę na ręczniku. Nagle czuję, że jestem w powietrzu, a Ross ze mną na rękach biegnie w stronę wody. Jestem zaskoczona, ale się śmieję. Potem zaczynam krzyczeć, żeby mnie puścił, czego oczywiście nie robi. Kilka osób nas obserwuje i się lekko uśmiecha. Nerwowo złapałam się jego szyi.
- Teraz nawet jak mnie puścisz to nie wpadnę do wody. - zaśmiałam się i oparłam czoło ob jego. Ross uśmiechnął się do mnie zadziornie, a ja już wiem co planuje i nie mam pomysłu co mogę zrobić, aby udało mi się uciec. Krzyknęłam gdy poczułam na całym ciele zimną wodę. Blondyn się wynurzył i zaczął się śmiać. Zaczęłam na niego chlapać i krzyczeć, że to nie było fair, bo nawet nie miałam możliwości ucieczki. Chwile siedzieliśmy w wodzie, ale nie trwało to długo, bo nie lubię pływać - wolę się opalać.
- Nie możesz tego zrobić Laura. Skończ to wszystko zanim się zaczęło. Wiesz, że skrzywdzisz w ten sposób bardzo dużo osób.
- Upewniam się, że jedna z nas przynajmniej będzie miała dobrze po całej tej aferze.
- Możesz się wycofać, nie będzie w tedy żadnej afery. Zawsze może udać się nam plan A, z którego od razu zrezygnowałaś. Na dodatek skrzywdzisz go, on się w tobie zakochuje. Och, o ile już tego nie zrobił. No i sama brniesz w to dalej i możliwe, że sama się zakochasz.
- Już za późno Lexi.. - położyłam głowę na ramieniu przyjaciółki, a ona zamarła słysząc te słowa. -Nie rozmawiajmy o tym, daj mi się jeszcze trochę nacieszyć, co?
- No cześć laaski - między mną a Alexą pojawia się Rocky i wciska się w sam środek uścisku.
Śmiejemy się i wywracamy oczami. Wdajemy się w żywą rozmowę z brunetem, a koło nas zjawia się coraz więcej ich towarzystwa. Gdy wraca Ross, rzuca się na mój ręcznik przy czym jedną ręką łapie mnie za brzuch i lecę bokiem na ręcznik razem z nim. Każdy się śmieje, ale mnie to nie bawi i zaczynam piszczeć, że jestem teraz cała mokra. W naszą rozmowę wdał się nawet Joseph. Po pewnym czasie chłopacy postanowili, że zrobią mecz siatkówki w wodzie. Podzielili się na dwie drużyny po trzy osoby. W pierwszej drużynie byli: Rocky, Ross i Riker, za to w drugiej ja, Rydel i Alexa. Joseph mówił, że nie jest zbyt dobry w sportach, więc popatrzy i policzy nam punkty. Och ironio, on nie jest dobry w takie rzeczy? Śmieszne.
- Na pewno chcesz grać przeciw przeciwnej płci? Przegrasz maleńka. - blondyn znowu mnie zaczepia, a ja przewracam oczami.
- Przyznaj się, że boisz się, że przegrasz.
- Och, nie wyobrażaj sobie za dużo. Ja zawsze wygrywam maleńka. Mógłbym dać rękę uciąć, że to chłopacy wygrają.
- No to zakład, jeżeli przegracie to utnę ci rękę. - blondyn patrzy na mnie i podnosi brwi, a ja się śmieje. - Nie no żartuję, nie ucięłabym ci ręki.
- Ale w sumie to dobry pomysł. No znaczy nie, nie ten z ręką. - nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem. - Jeśli wygram jesteś posłuszna mi przez dwa dni. Czyli robisz wszystko co ci każe.
- A jeśli wygram ja? - podnoszę wysoko brwi i próbuje ukryć swoją ekscytacje.
- No to coś sobie wymyślisz, ale i tak przegracie.
- Jedziemy z tym w dwie strony. Ty wygrasz to ja jestem posłuszna i niczego ci nie odmawiam dwa dni, jeśli ja wygram to ty jesteś mi posłuszny. - blondyn się uśmiecha i odchodzi do chłopaków.
Gra toczy się zacięcie. Wynik jest prawie cały czas zremisowany. Toczy się teraz gra o ostatni punkt i ...  Wygrywają chłopacy. Jestem załamana i mam problem, bo mam być jego niewolnikiem przez kolejne dwa dni. Blondyn puszcza mi oczko, a ja nie mogąc zachować się inaczej pokazuje mu język, jak jakieś małe pięcioletnie dziecko. Lekko zmęczone grą we trzy poszłyśmy położyć się na ręczniki i trochę poleżeć, a reszta pobiegła w stronę wody. Po jakimś czasie wszyscy zaczęliśmy się zbierać, bo dzisiejszego dnia była gala w której miał brać udział zespół. Podzieliliśmy się na grupki takie jak graliśmy w siatkę i szliśmy wdając się w żywe rozmowy. Ross zatrzymał się i czekał na nas, a my zdziwione patrzymy na niego i przestajemy rozmawiać.
- Mogę porwać wam na chwilę Laurę?
- Taa i tak nic nie robi tylko doprowadza nas do szału. - piszczy Alexa, a ja przewracam oczami.
Dziewczyny odeszły szybko w stronę chłopaków, a my szliśmy chwile w ciszy. Szłam ze spuszczoną głową, a Ross kopał po drodze kamyk, który walał się pod jego nogami.
- No więc, jesteś mi posłuszna calutkie dwa dni. - patrzy na mnie i uśmiecha się szeroko. - Zaczynami od zaraz, tak?
- Eh, tak. Chcę mieć to za sobą, nie wiem nawet co zamierzasz robić. - śmieję się pod nosem.
- Dzisiaj chcę cie zabrać z nami na gale. - patrzy na mnie z boku, a ja staje i się do niego uśmiecham. - Alexa też będzie, więc jeśli boisz się to będziesz miała wsparcie..
- Naprawdę? - chciałam zabrzmieć normalnie, ale mi się to nie udało, no ale hej, wybaczcie - przecież nie codziennie dostaje się taką propozycje. - Czyli, że zobaczę tyle gwiazd? O matko i co ja na siebie włożę!
- Ubierz jakąś sukienkę, masz dużo ładnych ubrań.
- Sądziłam, że w inną stronę się potoczy twoja wygrana, ale wiesz, że z chęcią pójdę. - podeszłam bliżej blondyna i go przytuliłam. Ross się wyszczerzył, widzę to, choć teraz bardziej podziwiam widoki za nim. Po chwili odciągnął mnie od siebie i złączył nasze dłonie. Szliśmy tak, aż w końcu byliśmy koło mojego domu.
- Bądź gotowa na 16, okej? Wiem, że gala się zaczyna o 20, ale my musimy być tam o wiele wcześniej. Zadzwonię do ciebie. - przytaknęłam głową i przytuliłam się jeszcze raz do blondyna. Po chwili pobiegłam do domu i piszczałam tak głośno, że prawdopodobnie każdy z rodzeństwa patrzył się na mnie z rozbawieniem.
Pierwsze co zrobiłam gdy weszłam do domu, to było rzucenie się na szafę z butami. Wywaliłam już chyba każdą parę butów. Żadne aż tak bardzo mi się nie podobały, ale niestety musiałam któreś wybrać. Nagle przyszła mi do głowy myśl, że kiedyś dostałam coś od rodziców i dalej nie otworzyłam tego pudełka. Nie umiałam otwierać od nich jakichkolwiek prezentów. Pobiegłam na górę wywalając wszystko po drodze. Wywaliłam wszystko co miałam pod łóżkiem i zobaczyłam wielkie zamknięte pudełko. Otworzyłam je i zaczęłam skakać jak szalona, jak zobaczyłam nowe buty. Wszystkie porozwalane rzeczy znowu zaczęłam wciskać pod łóżko. Rzuciłam buty na łóżko i tym razem ruszyłam w stronę szafy z ubraniami. Szukałam najpierw jakichś ładnych spódnic, ale po namyśle przerzuciłam się na sukienki. Szukałam na początku jakiejś białej sukienki. Jednak mimo chęci żadnej fajniej nie znalazłam. Popatrzyłam też na kolorowe sukienki, które pasowały by mi do butów, niestety też nic nie znalazłam. Rzuciłam jeszcze okiem na inne sukienki. Nie znalazłam żadnej która była by odpowiednia na taką sytuację. Wybrałam czarną sukienkę i też rzuciłam ją na łóżko. Pobiegłam szybko do łazienki i wyniosłam z niej całą kosmetyczkę, po czym podeszłam do swojej toaletki i rozłożyłam wszystkie rzeczy po kolei na jedną z półek. Usiadłam przed lusterkiem i zaczęłam sobie robić dokładnie brwi. Wynik był całkiem niezły, ale dzięki temu miałam teraz na około brwi czerwone ślady. Szybko poszłam do łazienki i obmyłam to zimną wodą. Starannie pielęgnowałam twarz, po czym nałożyłam na nią maseczkę. Musiałam trzymać ją przez 15 minut, więc zdecydowałam, że szybko pomaluje paznokcie. Starałam się dopasować kolor paznokci pod kolor butów. Bardzo uważałam gdy włączałam komputer, żeby nie zrobić sobie śladów na paznokciach. Włączyłam na najgłośniejszych dźwiękach muzykę i wróciłam do swoich czynności. Sprawdziłam dokładnie każdy paznokieć, czy na pewno wysechł. Gdy były już bezpieczne, poszłam do łazienki i przemyłam twarz wodą, aby pozbyć się maseczki. Szybko zrzuciłam z siebie ubrania i wskoczyłam do wcześniej nalanej wody w wannie. Starannie się ogoliłam i chwile jeszcze poleżałam. Chciałam poleżeć dłużej, ale wiedziałam, że w tedy będę miała mniej czasu na makijaż i inne przygotowania. Wytarłam się i przeszłam do kuchni (owinięta ręcznikiem) żeby zrobić sobie coś do jedzenia. Po tym jak zjadłam, szybko uczesałam włosy i w czasie którym miały mi wyschnąć do końca włosy zaczęłam zbierać wszystkie buty, które wcześniej wywaliłam z szafki. Po jakimś czasie można było zobaczyć mnie w lokowanych włosach i lekkim makijażem. Gdy byłam już całkowicie gotowa, było wpół do 16. Wolnym krokiem szłam już w stronę domu Lynchów. Przez ich okna można było zobaczyć jak każdy z nich biega i załatwia między sobą jakieś sprawy. Nie chcąc sprawiać im jeszcze więcej zakłopotania nie pukając weszłam do ich domu. Od razu mój wzrok spotkał się z Rydel, która widząc mnie wróciła z powrotem na korytarz.
- No proszę, a już myślałam, że to ja będę najlepiej wyglądać tego wieczoru. - Rydel wygięła w dół swoją wargę, a ja się lekko zaśmiałam. Przez korytarz miał zamiar też przejść Riker i prawie nas nie zauważył, ale chrząknięcie Rydel zwróciło jego uwagę.
- O hej Laura, ślicznie wyglądasz. - podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek. - Szkoda, że to nie ja cie zaprosiłem.
Cała nasza trójka się zaśmiała. Rydel i Riker wrócili do swoich przygotowań, a ja poszłam na górę zobaczyć jak idzie Rossowi. Weszłam po schodach i od razu skierowałam się do pokoju Rossa. Podeszłam do drzwi i lekko zapukałam, ale nikt mi nie odpowiedział. Nacisnęłam lekko na klamkę i drzwi się otworzyły, weszłam do pomieszczenia i zamknęłam za sobą drzwi.
- Ross? - zapytałam, rozglądając się po pokoju, w którym nie było śladu chłopaka. Spojrzałam na drzwi od łazienki, w której świeciło się światło, a drzwi były lekko uchylone. Zajrzałam do środka. Zobaczyłam Rossa w samych bokserkach, odwróconego tyłem. Zaśmiałam się pod nosem, rozbawił mnie fakt, że za niecałe 10 minut mają wychodzić, a on jeszcze nie jest gotowy. Zaczęłam cicho do niego podchodzić, a potem przytuliłam go od tyłu. Poczułam zapach męskich perfum, który tak bardzo lubię. Nagle zostałam oderwana od jego pleców, żeby następnie wylądować w jego ramionach. Pocałował mnie w głowę, a ja nie mogłam zrobić nic innego jak się tylko szeroko uśmiechnąć.
- Mógłbyś się pośpieszyć, a nie się ślimaczysz. - zaśmiałam się.
- Spokojnie, zawsze szykuję się na ostatnią chwilę.
- Rusz się, niedługo wychodzimy.
Zeszłam na dół i zobaczyłam, że w salonie są wszyscy, no prawie wszyscy, brakuje oczywiście Rossa. Usiadłam koło Rydel na kanapie.
- I co tam u niego? - zagadała mnie blondynka.
- Niedługo będzie gotowy.
- W pełnej gotowości do wyjścia.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę. Podjechaliśmy jeszcze po Alexę i ruszyliśmy w stronę miejsca, gdzie miała odbyć się gala. Oczywiście nie obyło się bez głośnego śpiewania i wygłupów chłopców w samochodzie. Na co ja siedząc koło jednego z nich się tylko śmiałam. Nagrałam kilka filmików gdzie można było zobaczyć jak się wydurniają i już chciałam dodać to na instagrama, kiedy sobie uświadomiłam, że lepiej zostawię to dla siebie. Podjechaliśmy pod wielki budynek, oświetlany reflektorami i otoczony paparazzi. Wysiedliśmy z auta i zgraną grupą szliśmy w stronę czerwonego dywanu. Poczułam lekkie szturchnięcie w ramię, spojrzałam na osobę, która mnie zaczepiła i stwierdziłam, że to Ross, który podaje mi swoje okulary przeciwsłoneczne. Szybko je założyłam i zostałam przygarnięta przez ramię chłopaka do swego boku. Szliśmy bardzo blisko siebie, a Ross próbował jak najszybciej przejść obok paparazzi. Udało nam się w końcu dotrzeć do wejścia budynku, powoli stąpałam po schodach i przyglądałam się mijanym gwiazdom. Obok siebie zobaczyłam najróżniejsze gwiazdy i na pewno z wielką chęcią bym do nich podbiegła i porozmawiała z większością z nich, jednak nie chciałam by zespół miał opinie, że przyjaźnią się z wariatką. Na samą myśl, że jest w takim miejscu na twarzy pojawiał mi się uśmiech. Przekroczyłam próg i zdjęłam okulary, rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Jestem zachwycona wnętrzem, było elegancko lecz przytulnie. Spojrzałam na resztę swoich przyjaciół, Alexa stała z otwartą buzią podziwiając widoki. Riker, Rydel, Ell i Ross rozglądali się po sali z wielkim uśmiechem, nie dziwiłam się, że wszyscy tak zareagowali, to miejsce jest naprawdę piękne. Żeby się nie zgubić podeszłam do Rossa i ścisnęłam mocno jego rękę, on spojrzał w moją stronę, nachylił się i pocałował mnie w czoło.
- I jak ci się podoba? - szepnął mi do ucha, a mnie przeszedł delikatny dreszcz.
- Jest cudownie.
Całe R5 liczyło na nagrodę dla 'Najlepszego zespołu roku'. Dopiero po upływie jakiejś godziny ktoś wypowiedział ten tytuł, a zespół siedział jak na gwoździach. Co mnie na początku bawiło, ale teraz sama tak z nimi siedzę i trzymam za nich mocno kciuki. Prowadzący zaczął wymieniać kto jest nominowany:
- A więc, dzisiaj z nagrodą może wrócić jeden zespół, a jaki? Może The Vamps, The Wanted, R5, 5 Seconds of summer. Więc zobaczmy kto wygrał. - zaczął bardzo powoli otwierać kopertę, a co dopiero wysuwał kartkę z nazwą zespołu. Nareszcie wyjął ją całkowicie, przeczytał i szeroko się uśmiechnął.
- R5! - zaczęły się oklaski, gwizdy i wybuchy radości. Zespół jak torpeda wleciał na scenę. Na co się zaśmiałam, bo są dorośli, a zachowują się jak dzieci. Odebrali nagrodę i zaczęli dziękować tym co na nich głosowali. To było słodkie, bo może i jest to przereklamowane, ale fajnie jest słuchać, jak mówią, że to dzięki fanom tylko mają i stoją tam gdzie stoją. Po chwili szczęśliwy Ross zbiegł ze sceny i jak gdyby nigdy nic wszedł na swoje miejsce i pocałował mnie lekko w policzek. Siedzieliśmy aż do momentu kiedy mieli wyjść na scenę i wykonać jedną ze swoich nowych piosenek. Nikt jeszcze jej nie słyszał oprócz ich producentów, więc to będzie ciekawe. Weszli na scenę i ustawili się na swoich miejscach. Po pewnym czasie zaczęło się odliczanie do końca reklam i przedstawienia zespołu i ich występu. Nie mogłam się doczekać! Wraz z Alexą stałam i piszczałyśmy jak najgłośniej się dało mimo, że jeszcze nawet nie zaczęli. Ross cały czas na nas zerkał i śmiał się. Podszedł do Rocky'ego i szepnął mu coś na ucho i oboje się na nas popatrzyli. Pokazałam im język, na co Ross też mi pokazał swój. Kilka osób odwróciło się w moją stronę, ale ja udałam, że wcale tego nie zauważam. Można było usłyszeć po chwili głos Sarah Hyland, która zapowiadała najnowszą płytę jak i ich nowy singiel, który dzisiaj zaprezentują. To co zagrali to było totalne szaleństwo. Nie sądziłam, że ich nowy album pójdzie w stronę rock'u. Dali czadu, a ja byłam dumna, że mam takich przyjaciół. Po całej gali poszliśmy na after party i w tedy mój humor obrócił się o 180 stopni. Byłam smutna z powodu Rossa, który cały czas odchodził od naszej grupy, aby porozmawiać sobie z koleżankami z branży.

*Ross P.O.V

Gdy się obudziłem było już po czternastej, ale zanim zszedłem z łóżka, było już około siedemnastej, bo wciągnąłem się w twittera, który był pełny wczorajszych zdjęć. Wszedłem do łazienki żeby wziąć orzeźwiający prysznic, a potem szybko wyszczotkowałem zęby i ruszyłem do garderoby, żeby się w coś ubrać. Nałożyłem swoje ulubione czarne spodnie i narzuciłem na to białą bluzkę z napisem living kills. Jestem ciekawy czy Laura dalej jest zła za wczoraj, w sumie się nie dziwie, bo totalnie ją olałem, więc ma do tego pełne prawo. No, ale w sumie dowiedziałbym się, żeby choć raz ode mnie odebrała telefon. Po tym zadzwonił do Caluma powiedzieć, że o 21 przyjadę pod jego dom i pójdziemy razem do klubu. Zjadłem spaghetti, które stało w lodówce i poszedłem się ogarnąć, bo zostało mi mało czasu, żeby iść do klubu. Zbiegłem na dół i zacząłem nakładać buty, kiedy zobaczyłem przed sobą zarys jakiejś postaci. Wiedziałem, że to była dziewczyna, ale to nie była Rydel. Podniosłem wzrok i uśmiechnąłem się szczerze. Podniosłem dziewczynę do góry i ją ob kręciłem na około siebie. Brunetka zaśmiała się wniebogłosy.
- Lori co ty tu robisz? - odstawiłem dziewczynę i zacząłem zdejmować buty. Ta pokiwała palcem, żebym ich nie zdejmował.
- Widzę, że chciałeś gdzieś iść, więc idź. Posiedzimy razem jutro, zostaje tu na kilka dni. - uśmiechnęła się - No chyba, że chcesz mnie zabrać ze sobą, bo słyszałam, że pan dzisiaj nie w humorku.
Przytaknąłem głową, bo mimom to nawet bym jak skłamał to i tak ona by się zorientowała, bo ta dziewczyna potrafi przejrzeć cie na wylot. Lori pobiegła do salonu wzięła swój telefon i szybko nakładała buty. Była ubrana w sukienkę. Uśmiechnęła się do mnie i skinęła głową na drzwi. Po kilku minutach dotarliśmy do domu rudzielca, który przywitał się z moją kuzynką i wsiadaliśmy do samochodu.
Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do klubu. Od razu zobaczyłem Laurę, która zbiera zamówienia przy barze. Odwróciłem szybko wzrok i objąłem Lori w talii. Ruszyłem z nią w stronę pustego stolika. Pomachaliśmy do Rylanda, który machnął do nas głową, chyba nie zauważając Lori. Zobaczyłem jak Laura się odwróciła i zobaczyła naszą trójkę. Po jej minie można było wywnioskować złość, och czyli jest zła bardziej niż myślałem.