Strony

wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 7


Zanim zaczniesz czytać - kliknij tu (klik) i przeczytaj bardzo ważną rzecz. x

*Laura P.O.V

- Jesteś totalnie zepsuty. - walnęłam go w ramię na co się zaśmiał. - Napędziłeś mi nie złego stracha!
Oboje siedzieliśmy i głośno się śmieliśmy. Po chwili Ross wyszedł i okrążył samochód. Otworzył mi drzwi i gdy wyszłam z samochodu zamknął go i zaczął ciągnąć mnie w drogę. Po pięciu minutach drogi znaleźliśmy się nad wielką opuszczoną plażą na której stał mały domek. Było widać, że na plaży mało kiedy ktoś przebywał. Trawa była zarośnięta, ale mimo to widok był niesamowity. Zawsze uwielbiałam być nad wodą, za nim stała się cała sytuacja w domu zawsze z rodziną jeździłam na wakacje na biwaki i zazwyczaj była świetna zabawa. Wróciłam myślami szybko do obrazu jaki miałam przed sobą, bo zaraz znowu by mi się pogorszył humor. Dzieliła nas bardzo stroma górka pomiędzy lasem, a piaskiem. Zeszliśmy powoli i szliśmy wzdłuż plaży ze splecionymi dłońmi. Wiatr lekko podmuchiwał nam włosy. Ross prowadził mnie w stronę domku. Potem otworzył drzwi kluczem i przepuścił mnie w drzwiach. Ku moim oczom po prawej stornie ukazała się mała, ale nowoczesna całkiem biała kuchnia. Od kuchni był długi chyba dwunastoosobowy stół, który oddzielił kuchnie od salonu. Salon był w kolorach czerni i bieli. Naprzeciwko kanapy na ścianie wisiał wielki telewizor. Po lewej stronie była wielka sypialnia w której stało wielkie łózko i kilka szafek. Pomiędzy kuchnią, a sypialnią były wielkie kręcone schody prowadzące na górę. Ross cały czas się na mnie patrzył i pociągnął mnie za rękę, żebym szła z nim na górę. Dam rękę uciąć, że jak wchodziliśmy na górę cały czas gapił się na mój tyłek. Czułam jego wzrok na sobie i nie mogłam się nie uśmiechnąć na jego głupie zachowanie. Na górze było jeszcze 7 pokoi gościnnych i każdy z nich miał własną łazienkę. Na korytarzu znajdowało się kilka obrazów, a na komodach stojących między drzwiami znajdowały się zdjęcia rodziny Rossa. Patrzyłam na nie z uśmiechem, bo oni byli tak bardzo uroczy. Po niedługim czasie wybraliśmy się na spacer po plaży.
- Cieszę się, że cie tu zabrałem. - powiedział blondyn łapiąc mnie za rękę, a ja ledwo się powstrzymałam, żeby nie powiedzieć jakie to było słodkie. - Czuje się jakbym był w niebie.
Popchnęłam go barkiem, bo teraz już on sobie żartuje i próbuje mnie udobruchać. Co prawda to prawda, to był idealnie jak do tej pory spędzony dzień. Plaża pomimo tego, że była opuszczona to i tak była piękna, a jeszcze lepiej można było się czuć gdy idzie się po tej plaży i ogląda taki widok z osobą na której ci zależy. Szliśmy brzegiem, więc woda uderzała w nasze nagie stopy, a wiatr tak jak poprzednio powiewał nam włosy.
- Ci też się tu podoba, widać to w twoich oczach. Bardzo mocno się święcą jak na to wszystko patrzysz. - uśmiechnął się patrząc na mój uśmiech, a ja jeszcze szerzej się uśmiechnęłam.
Jeszcze długo chodziliśmy po plaży i zaczepialiśmy się jak małe dzieci. Dawno nie czułam się tak... beztrosko? Jednak zaczęło się ściemniać, a ja przecież posiadam pracę i powinnam się do niej wyspać, żeby dobrze mi szło. Zamknęliśmy dom i wróciliśmy do samochodu, po czym wróciliśmy na drogę. Podczas podróży ciągle ze sobą rozmawialiśmy i się śmieliśmy. Gdy zaczęła się piosenka Nicki Minaj "Hey mama"oboje oszaleliśmy i zaczęliśmy głośno rapować na zmianę i co chwila wybuchaliśmy śmiechem. Byliśmy tacy beztroscy, cali naładowani pozytywną energią. Kochałam ten dzień coraz bardziej. Jechaliśmy do jego domu. Cicho weszliśmy do środka, tak żeby nikogo nie obudzić, bo było już około pierwszej w nocy. Ruszyliśmy razem do kuchni, bo chcieliśmy wziąć jeszcze coś do picia. Weszliśmy do kuchni i zobaczyliśmy Rydel z podbitym okiem. Od razu rzuciłam się w stronę blondynki.
- Co ci się stało? Wszystko w porządku? Długo już tak siedzisz?
- Spokojnie, tak jest okej. Pobiłam się w klubie z jakąś dziewczyną. Wytargałam ją dobrze za te kudły, to nią każdy powinien się przejmować, bo jak nie trafi do szpitala, to postaram się bardziej następnym razem.
Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się głośno śmiać, a Ross pokręcił z rozbawieniem głową. Całą trójką siedzieliśmy w kuchni i piliśmy herbatę zrobioną przez blondyna.
- Rydel, a może pojedziemy na kilka dni do domku na plaży? - zaczął Ross - Wiesz dawno tam nie byliśmy, a teraz mamy kilka osób, które możemy wziąć i się nie nudzić.
Blondyn tak energicznie pokiwał głową wskazując na mnie, że ukryłam głowę w dłoniach i spłonęłam rumieńcem, a Rydel szeroko się uśmiechnęła. Zamiast odpowiedzieć wstała i wzięła kartkę na której zaczęła coś pisać, a my spojrzeliśmy na siebie zdziwieni. Gdy skończyła pisać, szybko podała nam kartkę na której było napisane: "Jedźmy, ale bez Josepha mam go już dość". Lekko się zaśmieliśmy i zaczęliśmy omawiać kiedy moglibyśmy pojechać.
- Pamiętasz Savannę? - Rydel zwróciła się do Rossa.
- Którą? - wypalił blondyn, a w mojej głowie pojawiło się pytanie Ile ich było, że nie wiesz o którą chodzi?
- A było ich tak dużo, że już nie pamiętasz? - powiedziałam to z lekkim grymasem na twarzy, który chciałam ukryć za uśmiechem, ale oczywiście, że mi to nie wyszło.
Ross się zaśmiał i objął mnie ramieniem. Pocałował lekko w policzek i popatrzył na Rydel.
- Wow, pierwszy raz cie takiego widzę. No wiesz takiego w skowronkach. - zaśmiała się Rydel, a potem zwróciła się do mnie - Znamy Savanne od Rylanda, jego była i nie była dziewczyna. No wiesz, ciągle do siebie wracają, a potem zrywają. Ale ona jest spoko mimo, że ma swoje różne dziwne pomysły, które nie zawsze są super. No ale wracając do ich związku to był totalnie ukryty przed wszystkimi.
- Ale co to za siostra jeżeli nie przyłapie brata na czymś co nie, Dells? - dorzucił Ross, na co Rydel się zaśmiała. A ja nie mogłam się powstrzymać i wymsknął mi się mały chichot.
- No a druga to od Rikera. Jest młodsza od niego o sześć lat, czekaj jest  w twoim wieku. Wpadła mu kiedyś w oko i kilka miesięcy temu znowu zaczęli za sobą pisać. Dzisiaj jak wychodził to go zawołałam i zaczęłam mu stękać, że nie ma do mnie zaufania, bo nic mi nie mówi i się w końcu przełamał i powiedział mi...
- Nie przełamał się, po prostu miał dość twojej paplaniny.
Rydel spojrzała ostrzegawczo na Rossa, a ja się głośno zaśmiałam i pokiwałam przecząco patrząc na Rydel, chociaż wiem, że Ross ma rację, bo Rydel bardzo dużo gada i lepiej jej już co wyjawić, niż siedzieć i gadać z nią długi czas.
- No więc, no. Dzisiaj poszli na swoją piątą randkę, a Riker nic nie chciał mówić dopóki oficjalnie o nią nic nie zapyta! No i dzisiaj ten czas!
- No proszę! Jaka ona jest?
- Znamy się od dziecka, więc wiem trochę o niej. Jest urocza i zawsze lubiłam jej podejścia do ludzi. Zawsze starała się pomagać wszystkim i jest rozrywkowa. Można z nią o wszystkim pogadać i ma jeden minus. Ma niewyparzony język, ale już to nie jest taki wielki minus, bo znamy kogoś kto ma jeszcze gorszy język.
Rydel się uśmiechnęła kpiąco i zagryzła policzek od środka. Zanim się zorientowałam, że była mowa o mnie ta szybko uciekła do pokoju, a ja rozbawiona pokręciłam głową. Ross patrzył się na mnie i przewrócił oczami. Wstał i pozbierał szklanki po herbatach. Gdy mył naczynia musiałam go o to zapytać.
- Serio mam niewyparzony język?
- Chcesz coś zjeść?
Pokręciłam rozbawiona głową i się głośno zaśmiał na jego wyminięcie odpowiedzi. On się do mnie szeroko uśmiechnął i wytarł dłonie w ręcznik papierowy. Potem już tylko skierowaliśmy się do pokoju blondyna i po daniu sobie kilku buziaków zasnęliśmy wtuleni w siebie. No dobra może to ja byłam wtulona w niego.
Ross odwiózł mnie następnego dnia od razu jak wstałam, bo było już popołudniu a ja musiałam się jeszcze spakować. Po wczorajszym dniu czułam się jak w niebie i nie mogłam się doczekać przyszłych dni. Od razu rzuciłam się w stronę szafy z ubraniami i gdy już się ubrałam w wygodne dresy i luźną bluzkę mogłam spokojnie zacząć znowu grzebać w szafie. Mieliśmy jechać do domku na plaży dzisiaj wieczorem i wrócić w poniedziałek rano, więc miałam do spakowania kilka ciuchów, strój kąpielowy i kosmetyki. Blondyn powiedział, żebym nic więcej nie brała, bo będzie tam wszystko zanim jeszcze dojedziemy na miejsce, bo będziemy mieli wynajętą obsługę.Chyba jeszcze nigdy nie byłam aż tak podekscytowana. Po spakowaniu się w torbę sportową rzuciłam się na łóżko i zapiszczałam w poduszkę. Leżałam chwilę szeroko się uśmiechając i patrząc w sufit, aż moich jakże aktywnych zajęć nie przerwało ciche pukanie do drzwi. Spojrzałam przez wizjer, ale nikogo nie zobaczyłam. Zaniepokojona otworzyłam drzwi, po czym się rozejrzałam. Na ulicy nie było nikogo, kto mógłby mnie w ten sposób zaczepić. Nie było dzieci na tej dzielnicy, a jeśli już się to zdarzało to tylko raz na jakiś czas do sąsiadki przyjeżdżały wnuki, ale oni nie robili takich żartów i mnie lubiły, więc to na pewno nie to. Spojrzałam na wycieraczkę i zobaczyłam białą kopertę. Schyliłam się i ją podniosłam. Jeszcze raz się rozejrzałam na około, ale dalej nie zauważyłam nic dziwnego. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do środka. Przeszłam przez korytarz i usiadłam na stołku w kuchni. Otworzyłam kopertę tak, żeby jej nie porwać i zobaczyłam w środku list. Rozłożyłam go i podniosłam brwi do góry. Przewróciłam oczami na słowo "przepraszam" napisane na środku kartki. Poznałam po piśmie, że to Cameron. Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam pędem na górę. Szperałam pomiędzy porozwalanymi ubraniami na podłodze, aż znalazłam swój telefon i napisałam szybko sms "bardzo nowoczesne te przeprosiny" do Dallasa. Po odłożeniu telefonu jeszcze raz sprawdziłam czy wzięła wszystkie potrzebne rzeczy na weekend. Posprzątałam resztę ubrań i innych rzeczy, które walały się po pokoju. Na początku chcąc żeby wszystko ładnie wyglądało starannie wszystko układałam, ale gdy zobaczyłam, że jest już 15 i mam mało czasu zgarnęłam wszystko w jedną kupę, podniosłam to i wepchnęłam do szafy. Szybko zamknęłam drzwi, żeby nic z niej nie wypadło i sama z siebie zaczęłam się śmiać. Po wzięciu bielizny szybko poszłam się umyć i ogolić, bo miałam zamiar nałożyć krótkie powycierane shorty i czarną bluzkę, która odkrywała mi połowę brzucha. Gdy już byłam ubrana zobaczyłam, że mam zdrapany lakier na niektórych paznokciach u stóp. Zrobiłam skrzywioną minę i poszłam do łazienki, żeby je zmyć. Nienawidzę mieć brzydko pomalowanych paznokci. Zobaczyłam, że świeci mi się telefon i podeszłam do niego. Zobaczyłam trzy nieodebrane połączenia od Rydel i dwie wiadomości. Jedna była od Rossa, który napisał mi, że przyjadą po mnie o 18.30. Druga wiadomość była od Camerona, który rzucił mi słowa, że lepsze takie przeprosiny niż żadne. Przewróciłam oczami i oddzwoniłam do Rydel, która stwierdziła, że fajnie było by, żebyśmy miały podobny kolor strojów kąpielowych. Po ustaleniu jakie stroje miałyśmy obie, stwierdziłyśmy, że to bez sensu, bo żadna z nas nie miała choć trochę podobnego stroju do drugiej, więc ja wzięłam ten, a blondynka ten. Po kilku minutach rozłączyłyśmy się stwierdzając, że zaraz i tak się zobaczymy. Spojrzałam na godzinę i wystraszona stwierdziłam, że jest już 17. Szybko pomalowałam paznokcie na stopach, a potem zmyłam paznokcie u rąk. Po schodach schodziłam bardzo uważnie, żeby się o nic nie zaczepić. Gdy byłam na dole zrobiłam szybko masę na naleśniki i już po chwili zaczęłam je smażyć na patelni. Wyjęłam z szafki nutelle i po zrobieniu już około dwudziestu naleśników nałożyłam na nie czekoladę. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że zdążę jeszcze pomalować paznokcie u rąk. Szybko uwinęłam się z rzeczami i usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam i mogłam zobaczyć, że dwa samochody stoją już na podjeździe. Uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi. Przy drzwiach stał tylko Ross i powiedział, żebym już ubierała buty, a on weźmie moje rzeczy. Szybko zarzuciłam na nogi swoje czarne conversy i zaszłam do kuchni po naleśniki. Zamknęłam dom i zobaczyłam wszystkich przed wielkim busem.
- Ryland się zgodził?
- W sumie to go nie pytaliśmy tylko stwierdziliśmy, że zabieramy ciebie i Lexi na kilka dni, na co on się tylko zaśmiał, więc raczej nie miał nic przeciwko.
- A to co? - podniosłam brwi, patrząc na bus i samochód za nim.
- Tamten samochód jest na bagaże, a ten nas zawiezie. Nie chcieliśmy się rozdzielać, bo to zawsze kończy się walką kto siedzi z kim. - burknęła Rydel i uśmiechnęła się do Rikera.
- Tak naprawdę to nikt się nie kłóci oprócz niej i Rossa. - dorzucił Ellington i przewrócił oczami, a ja cicho zaczęłam chichotać. - A potem wychodzi zawsze tak, że i tak ona gra w jakieś głupie gry na komórce, a on siedzi i słucha muzyki na telefonie.
Pokiwałam rozbawiona głową i podniosłam talerz do góry.
- Mam dla was naleśniki na drogę.
- Jedziemy drogą na około, bo pewna księżniczka i jej były królewicz nie chcą ubrudzić sobie niczego schodząc z tej stromej góry. - powiedział Ross i pokazał sztuczny uśmiech. - Więc to w sumie dobrze, że zrobiłaś te jedzenie.
Weszliśmy do samochodu i wygodnie się rozsiedliśmy. Riker usiadł sam za kierowcą i powiedział, że musimy zajechać jeszcze po Savanne, bo ją też zaprosił. Każdemu podobał się ten pomysł, ale już mniej skakali z radości kiedy powiedział, że po Vanesse też będziemy musieli zajechać. Byłam trochę zdezorientowana, bo w sumie to nie wiem jak się koło niej mam zachowywać. Rydel stwierdziła, że skoro zabiera ze sobą je to sam musi z nimi siedzieć na końcu. Za kierowcą usiadł Rocky z Aleksą, która musiała zabrać ze sobą młodszego dwunastoletniego brata, ale nikomu to zbytnio nie przeszkadzało. A mały chłopiec cieszył się, że może usiąść z przodu koło kierowcy, który był bardzo miłym panem koło trzydziestki. Za Rockym i Aleksą, usiadł Ellington z Rydel, która była bardzo podekscytowana faktem, że przez ten weekend będzie mogła mieć normalne stosunki z Ellem. Na przedostatnim podwójnym siedzeniu przy oknie usiadłam ja, a koło mnie usiadł Ross. Po zabraniu Vanessy musieliśmy jeszcze zajechać po Savannę. Zajechaliśmy pod całkiem fajny dom i po chwili zobaczyłam idącą szatynkę z dużą torbą. Riker wyszedł i się z nią przywitał dając jej buziaka prosto w usta, na co ona się uroczo zarumieniła. Jechaliśmy już prosto do domku na plaży. Oglądałam widoki przez okno, ale zaczęło mi się nudzić. Popatrzyłam na Rossa, który miał zamknięte oczy i słuchał muzyki. Widziałam, że nie spał, bo cały czas wystukiwał palcami rytm na swoim kolanie. Podsunęłam się do niego i wyjęłam mu jedną słuchawkę z ucha i wsadziłam ją w swoje. Na początku popatrzył na mnie ze zdziwieniem, ale potem się uśmiechnął. Położyłam głowę na jego ramieniu, a on położył swoją dłoń na moje kolano. Jechaliśmy ciągle w tej samej pozie. Zatrzymaliśmy się jakieś piętnaście minut na piechotę od domku, wiem, że to będzie więcej, a Ross mówi tak, żeby mnie przekonać. Każdy wziął swoje torby i szliśmy w grupie rozmawiając o różnych głupotach i śmiejąc się głośno. Kiedy doszliśmy do domku powitało nas troje ludzi: jedna dziewczyna, która jest raczej niską blondynką o zielonych oczach. Drugą osobą była starsza kobieta, która miała już siwe włosy. Ostatnią osobą był młody chłopak, który miał brązowe włosy. Chłopak rozejrzał się po wszystkich zebranych i spotkał mój wzrok, po czym się lekko uśmiechnął. A ja zauważyłam jak Ross mu się przygląda i chce puścić ostrzegawczą minę. Starsza kobieta zaproponowała nam, żeby się rozgościć w pokojach, a oni przygotują wszystko do posiłku.
- No to jak dzielimy się na pokoje? - zapytał Rocky i obejrzał się po wszystkich.
- Ja mam pokój z Dells! - powiedział Ellington i uśmiechnął się uroczo.
- Idźcie do ostatniego pokoju, jeżeli macie już mieć razem, okej? - powiedział ze skwaszoną miną Riker, na co reszta się zaśmiała.
- Młody chcesz mieć sam pokój? - powiedział Rocky i popatrzył na brata Alexy, który wzruszył ramionami. - Musisz powiedzieć, bo nie wiemy jak się rozdzielić.
- W sumie to wolałbym mieć z kimś, to nowe miejsce, a mi ciężko zasypiać na początku. - powiedział trochę skrępowany i popatrzył się na swoje buty. Rocky do niego podszedł i poklepał po plecach.
- Chodź ja będę miał z tobą pokój. - brat Alexy uśmiechnął się.
 - No chyba, że wolisz mieć pokój z siostrą.  - mruknęła Alexa i przewróciła oczami.
- Nie, wole mieć z twoim chłopakiem. - wyszczerzył się do niej szeroko, a ona się tylko zaśmiała. Lubiłam tego chłopca mimo, że czasem był denerwujący to zawsze wiedział kiedy się ogarnąć i był wielką podporą dla Alexy jeśli chodzi o mieszkanie z rodzicami. Każdy patrzył jak dwóch chłopaków odchodzi, a potem spojrzeliśmy na siebie.
- Ty masz ze mną pokój? - Ross szepnął mi do ucha, a ja popatrzyłam na niego i pokazałam głową, żeby najpierw oni się dogadali. Atmosfera zrobiła się trochę dziwna, aż przerwał ją głos Alexy.
- Van to może chcesz mieć ze mną pokój? - powiedziała uśmiechając się. Vanessa przytaknęła głową i dziewczyny poszły na górę, żeby się tam rozgościć. Ross spojrzał na mnie, a ja spokojnie potrzęsłam głową.
- Zajmujemy pokój na dole, bajo. - powiedział szybko Ross, po czym podniósł swoje rzeczy i wziął też moją torbę. Riker i Savannah poszli bez słowa na górę. Weszła do pokoju i rzuciłam się na wielkie łóżko. Ross się zaśmiał na moje zachowanie. Odwróciłam się i pokazałam mu język. Jestem tak bardzo dorosła.
Około godziny później obsługa zapukała do każdego pokoju zapraszając na kolacje. Wszyscy spotkaliśmy się w jadalni, która była ładnie przygotowana. Na stole było przygotowane dziesięć miejsc do jedzenia. Każdy zajął jakieś miejsce i po chwili blondynka z obsługi zaczęła przynosić wszystkie dania do stołu. Po zjedzonym posiłku każdy poszedł do swoich sypialni, żeby się przebrać, bo stwierdziliśmy, że możemy obejrzeć razem jakiś film. Obsługa zrobiła sobie już wolne i poszli do swoich pokoi. Brat Alexy sam z siebie powiedział, że pójdzie spać, bo jest bardzo zmęczony. Więc dziewięć osób porozsiadało się po całym pokoju. Zrobiliśmy sobie kilka popcornów i każdy nalał sobie coś do picia. Ja, Alexa, Rydel, Savannah i Vanessa przelałyśmy sobie do dużych szklanek po piwie. Za to chłopcy nawet nie zadawali sobie tyle trudu i pili z butelek. Po przeglądnięciu jakie filmy mają na płytach stwierdziliśmy, że film "To tylko seks" oraz "Iluzja" to będą najlepsze filmy. Nasz seans trwał około czterech godzinach, a po ostatnim filmie każdy się zerwał i poszedł do swoich pokoi. Szybko skorzystałam z toalety i rzuciłam się na łóżko przygniatając Rossa. Zaśmieliśmy się i po chwili wskoczyłam pod kołdrę i odwróciłam się plecami do Rossa.
- Och, fajnie. Czyli nie zamierzasz mnie przytulić? - powiedział cicho Ross.
- Nie, blondi. - zaśmiałam się i odwróciłam w jego stronę.
- Odwróć się. - powiedział szorstko Ross, a ja przewróciłam oczami i się odwróciłam. Ross szybko podsunął się do mnie i wsadził nogę pomiędzy moje nogi. Podniósł szybko jeszcze głowę do góry i dał mi buziaka w ucho, po czym wrócił do przytulania mnie na łyżeczkę. I mogę spać spokojnie.