wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 1


Zanim zaczniesz czytać - kliknij tu (klik) i przeczytaj bardzo ważną rzecz. x

*Ross P.O.V

- Stary mam dla ciebie dobrą wiadomość! - Calum poruszał brwiami.
- Och, wiesz jak mnie uszczęśliwić. O której, gdzie i kiedy? - zaśmiałem się i poczułem jak rozpiera mnie radość, zawsze uwielbiałem jak mówił, że ma dobrą wiadomość, bo zawsze było to to samo.
- Za 2 godziny, czyli dzisiaj o 21 pod klubem, mamy wejście z vipem!
- Uwielbiam cie stary! Dobra lecę, obiecałem Rydel, że wrócę szybko.
Szedłem sobie ulicą, a koło mnie było pięciu ochroniarzy. Non stop koło mnie kręciły się świetne dziewczyny. Żebyście tylko widzieli ich tyłki! To jest coś! Doszliśmy do samochodu i wsiedliśmy do niego. Jechaliśmy około trzydziestu minut, po czym w końcu bez ochrony mogłem wejść już do domu. Zdjąłem buty i ruszyłem do salonu, w którym siedziało moje rodzeństwo. Zobaczyłem również, że są też inni: Vanessa i Ell. Vanessa jest to dziewczyna, która ma czarne włosy i jest dość niska. Jest najlepszą przyjaciółką mojego najstarszego brata Rikera. Za to Ellington jest to narzeczony mojej siostry, jest całkiem okej. Jednak nie przywitałem się z żadnym z nich tylko rzuciłem się na sofę i położyłem nogi na stół.
- Zdejmij je, nie każdy je chce oglądać. - Rydel popatrzyła na mnie ze zmarszczonymi brwiami, na co tylko przewróciłem oczami.
- I czuć też nikt ich nie chce. - Vanessa też zmarszczyła brwi i zakryła nos. Od razu chciałem coś odpowiedzieć, ale zdecydowałem się tylko na zdjęcie nóg z stołu.
- Nikt ci nie każe ich wąchać, tam są drzwi możesz ich użyć.
- Ja ci zaraz pokaże jak używa się pralki. - dziewczyna pokazała mi język i wybuchliśmy śmiechem. Tak naprawdę nigdy za nią nie przepadałem, ale starałem się to ukrywać ze względu na swojego brata. Zawsze się droczyliśmy w taki sposób, że dla mnie bardzo łatwo było obrażać dziewczynę, przy czym ona myślała, że się tylko droczmy, więc nie raniłem jej w żadny sposób.
- A tak serio, to dzisiaj jest impreza w klubie 24, Ryry będzie grał i możemy się na nią wybrać... - poparzyłem na każdego z osobna, przełknąłem ślinę i zdecydowałem się zapytać co o tym myślą. - Co wy na to?
- W sumie można iść, już wieki temu widziałam małego. Prawie nigdy go tu nie ma. - przytaknęła Rydel.
- Och, kto będzie go oglądał to będzie oglądał, ja idę się nawalić i bawić. - wykrzyknęła Vanessa i podniosła ręce. Riker zaśmiał się gardłowo, ale i tak nie odwrócił głowy od telewizora, na którym był włączony jakiś tor wyścigowy. Posiedzieliśmy jeszcze chwile i rozmawialiśmy o różnych rzeczach, aż przyszła godzina 20 i każdy zaczął się ogarniać. Ja jak zwykle szybko się ogarnąłem, nie wiele musiałem zrobić oprócz szybkiego prysznicu. Gdy siedział na dole, chwilę potem zeszli razem Ellington i Rydel. Siedzieli bez słowa przysłuchując się głosom wydawanych przez telewizor. Akurat leciała piosenka 5 second of summer. Bardzo lubiłem ich piosenki, no i oczywiście ich samych. Poznałem ich ostatnio na jakieś gali, okazali się całkiem spoko. Najbardziej lubiłem Ashtona, bo zawsze mogłem z nim gadać o czym chcę. Po chwili dołączyli do nas starsi bracia i mogliśmy ruszać pod dom Vanessy, która wystrojona czekała na nas. No tak, myśli, że kogoś wyrwie. Przykro mi, że myśli, że ktoś na nią poleci, sama siebie okłamuje. Po niecałych dwudziestu minutach podjechaliśmy pod klub, pod którym stał Calum. Każdy przywitał się z rudowłosym i weszliśmy do klubu. Udaliśmy się od razu do stolika. Gdy wszyscy razem szliśmy obczajałem już kolejne dziewczyny. Było ich tony. Jedna dziwna, druga brzydka, trzecia ma tyle makijażu, że to wygląda strasznie. Oceniałem każdą dziewczynę po kolei aż wzrokiem natrafiłem na jakąś zgrabną i niską brunetkę. No i na dodatek mrugnęła do mnie. Uśmiechnąłem się do siebie, ale poszedłem dalej za rodzeństwem. Siedzieliśmy i piliśmy, aż nasze towarzystwo się zaczęło wykruszać, zostaliśmy tylko we trójkę - ja, Rocky i Calum, bo Riker poszedł przejść się na świeże powietrze z Vanessą, a Rydel porwała Ellingtona do tańca. Więc po chwili mogłem oglądać ich ocierających się na parkiecie. Wzdrygnąłem się na ten widok, mimo, że wiem, że robią już gorsze rzeczy i tak nie mogę patrzeć na takie sytuacje, no bo proszę was, to jest moja siostra. Długo nie myślałem nad tym, bo spojrzałem na chłopaków i uśmiechnęliśmy się do siebie w znaczący sposób. Calum poszedł w stronę jeśli się nie mylę jakiejś rudej dziewczyny, która miała bardzo mało zakrytego ciała. Ja jednak chciałem poszukać dziewczyny, która na samym początku do mnie mrugnęła. Mimo, że w tym klubie jest bardzo trudno kogokolwiek znaleźć, wydawało się, że była tego warta. Wytłumaczyłem dla Rocky'ego co i kogo chcę znaleźć, a ten zaoferował mi pomoc. Chodziliśmy po klubie, aż w końcu ją zobaczyłem, szarpnąłem Rocky'ego za ramie i ruszyłem w jej stronę. Stała do mnie tyłem, a obok niej stała jakaś tak samo niska blondynka. Spojrzała na mnie z pytającą miną, ale jej mina zmieniła się totalnie gdy zobaczyła kogoś w tyle. Odwróciłem się zobaczyć o kogo chodzi i zobaczyłem swojego brata, który już miał uśmiech na twarzy. Brunetka przede mną, którego niczego jeszcze nie była świadoma widząc minę koleżanki odwróciła się w moją stronę, spotykając się z moją szyją i ramionami. Nie przestraszyła się mnie, ani się nie odsunęła. Jedyne co zrobiła to spojrzała w górę spotykając się z moim wzrokiem i najlepszym flirtującym uśmiechem. Byłem w totalnym szoku, ale nie chciałem tego pokazać. Zazwyczaj gdy tak robię to dziewczyny odskakują, bo się w pierwszych chwilach boją, a jeszcze inne gwałtownie biją mnie w twarz, po czym błagalnie przepraszają. Położyłem swoje ręce na jej biodrach.
- Jestem Ross, a właścicielka tej pięknej twarzyczki jak ma na imię? - uśmiechnąłem się zalotnie do niej. Ona się zaśmiała i uśmiech zagościł na jej twarzy.
- Zależy czego dokładnie chcesz. - podniosłem brwi, a ona dalej się patrzyła na mnie z uśmiechem.
- Zapytałem o imię, a nie o jakieś usługi. - zaśmiałem się i podniosłem brwi. Byłem ciekawy co odpowie, bo wydawała się mieć cięty język. Ciekawe jak bardzo cięty.
- Wybacz, zazwyczaj osoby, które chcą poznać tylko moje imię, nie kładą mi rąk na biodra. - zaśmiała się, a ja jej zawtórowałem. Od razu wiedziałem, że to będzie ciekawa noc.
- Już cie lubię, to jak powiesz mi jak masz na imię?
- Laura. - odwróciła się spojrzeć na swoją przyjaciółkę, ale widząc jej minę chyba zorientowała się, że jej już nie ma i zostaliśmy sami. No oprócz jakiegoś tysiąca innych osób w klubie. Przewróciła oczami i usiadła na fotelu. Stałem dosłownie na przeciwko niej, z daleka na pewno to dziwnie wyglądało. Brunetka popatrzyła przed siebie czyli dosłownie na moje kroczę, ale potem podniosła wzrok na moją twarz. Od razu wiedziałem, że dzisiaj sprostam zadaniu i jeszcze znajdę się z nią w łóżku. - No więc, czego chcesz ode mnie blondi?
- Blondi? - zaśmiałem się. - A co możesz mi dać? Bo ja zawsze biorę to co dają. - ukucnąłem i popatrzyłem na nią.
- Nie jestem tania, więc albo masz kasę, albo spadasz. - Och, czyli tu pracuje? Tak jakby dziwka? 
- O to nie musisz się bać, kasy to ja mam dużo, ale zależy w takim razie jak dobra jesteś.
- O to też nie musisz się bać, bo jestem najlepsza we wszystkim. - Jej pewność mnie jeszcze bardziej podniecała, nie to, że patrzenie na nią w jej całkiem niezłym ubraniu mnie nie podniecało.
- Udowodnij. - zaśmiałem się, bo wiedziałem, że jest z tych, które udowodnią swoją racje.
Brunetka wstała i wyciągnęła do mnie rękę, którą od razu chwyciłem. Zaprowadziła mnie do pokoju numer 23 i zamknęła za nami drzwi. Usiadłem na łóżku i patrzyłem na każdy jej ruch.
- No to na co liczysz, blondi? - zapytała siadając koło mnie, zaczęła jeździć palcem po moim udzie.
- Na to co najlepsze, ale laska może być.
- 150.
- Masz szczęście, że jesteś ładna, pewnie się opłaca. - wyjąłem portfel i pokazałem jej, że ma dużo kasy. Przytaknęła głową. Rozpiąłem spodnie, zrzuciłem je na ziemie. Popatrzyłem na nią z wzrokiem "Na ciebie też chcę popatrzeć" Brunetka zaczęła się rozbierać. Była już w samej bieliźnie i położyła się na łóżku, a ja poszedłem do łazienki na chwilę, by się lekko ogarnąć. Szybko wróciłem, ale zatrzymałem się w drzwiach, gdy zobaczyłem jak brunetka błądziła w myślach. Dużo bym dał żeby wiedzieć o czym myśli. Mimo, że nie powinno mnie to obchodzić, to byłem ciekawy. To nie tak, że traktuje dziewczyny jak zabawki czy śmieci. Po prostu lubię się z nimi zabawiać, a to, że jestem sławny mi dużo pomaga. Tak jakby poczuła czyjąś obecność, usiadła i popatrzyła w stronę drzwi do łazienki, gdzie stałem i opierałem się ob framugę drzwi.
- Będziesz tam tak stał? Bo ja nie zamierzam do ciebie podchodzić. - podniosła brwi. Podszedłem do niej i rzuciłem się na łóżko. Położyłem się i schowałem swoje ręce pod głowę, aby dać jej pole do popisu. Ta bez wahania, rozpięła guziczki od moich bokserek. Widok jednak ją chyba zaskoczył, bo jej brwi podniosły się do góry. Mam nadzieje, że pozytywnie zaskoczył, bo w sumie to skoro tu pracuje.. Dobra nie mogę o tym myśleć. Usiadła na mnie w rozkroku i zaczęła lekko ocierać nasze krocza o siebie. Po chwili jednak wzięła do rąk mojego penisa. Dotknęła jego każdy kątek, na co wypuściłem ciche westchnięcie. Złapałem ją za nogi, które leżały koło moich bioder, jednak ona szybko je zabrała i uklękła tym razem nade mną. Schyliła się i złożyła pocałunek na samym czubku mojego przyrodzenia. Odchyliłem głowę i złapałem za jej kolana. Trzymałem ją mocno i przesunąłem się tak, aby zamiast leżeć mógłbym siedzieć opierając się ob ścianę łóżka. Dziewczyna nie czekała ani chwili dłużej i zaczęła szybko poruszać dłonią na moim członku. Dotykałem jej pupy, co sprawiało, że czułem się coraz lepiej. Brunetka widząc mój wyraz twarzy uśmiechnęła się.
- Możesz nią sterować, ale nie przesadzaj. - przytaknąłem głową i złapałem ją za włosy, gdy ona złożyła mokry pocałunek. Zaczęła mnie ssać i poruszać mną w ustach. Odchyliłem głowę i zaciągnąłem się powietrzem. Dostosowałem jej ruchy głową do swoich potrzeb. Brunetka była przy mnie taka malutka, a ja wyglądałem przy niej jak jakaś wielka zwierzyna, która wygrała to co chciała. Jednak sama brunetka zaczęła chcieć czegoś więcej, bo zaczęła wkładać język do moich ust. Całowaliśmy się chaotycznie. Naprawdę jest najlepsza, wow.
- Zrób to. - Pożądanie rozpalało nas jeszcze bardziej do granic naszych możliwości, aż zupełnie przestaliśmy się kontrolować. Nie mogłem się powstrzymać, aby nie doszło do czegoś więcej.  - Weź mnie tu i teraz.
Bez wysiłku jedną ręką szybko ściągnąłem jej bieliznę. Przekręciła się w moich ramionach, a jej wilgotne obrzmiałe wnętrze rozciągnęło się, przyjmując mnie. Byłem gruby, długi i twardy jak skała. Powoli się z niej wysuwałem, żeby zaraz wejść w nią gwałtowniej.
- Nie wytrzymam, zaraz na prawdę nie wytrzymam.. - powiedziałem sapiąc. Brunetka nie przejęła się moimi słowami. Po jakimś czasie przewróciliśmy się na łóżku, tak, że teraz to ona siedziała na moich biodrach. Rozłożyła nogi szeroko i popchnęła mnie lekko w górę, abym wygodnie leżał. Usiadła na mnie i oparła ręce na moim brzuchu. Po chwili poczułem ciepło od środka i uciski wnętrza dziewczyny i sam doszedłem z cichym jękiem. Oboje wykończeni rzuciliśmy się na łóżko. Leżeliśmy przez chwile uspokajając oddechy. Wstałem i zacząłem się ubierać, to samo zrobiła brunetka. Gdy już byliśmy w pełni ubrani, podszedłem do niej i jeszcze raz ją pocałowałem, a ona oddała mi pocałunek.
- Ile płace? - powiedziałem wyjmując portfel.
- Nic, niech to będzie prezent. - puściła mi oczko, a ja zanim zdążyłem się dobrze zastanowić zadałem jej pytanie.
- To skoro tak, to może wezmę cie jutro na kolacje? - popatrzyłem się na nią i zaczesałem włosy do tyłu.
- Nie umawiam się z klientami. - uśmiechnęła się, a ja miałam w głowie słowa, które w kółko powtarzały 'Nie zapłaciłeś jej, nie zapłaciłeś jej".
- Nie zapłaciłem ci, więc nie jestem klientem. - posłałem jej jeden ze swoich najlepszych uśmiechów. Przewróciła oczami i się zaśmiała. - Nie daj się prosić.
- Okej, ale to będzie jedna kolacja, nic więcej. - podniosła brwi, a ja momentalnie się uśmiechnąłem.
- Jasne, bądź jutro o 20.30 w głównym parku.
- Kolacje się je o wiele wcześniej. - zaśmiała się melodyjnym głosem, aż przeszedł mnie dreszcz.
- Jeżeli chcesz jeść tą kolacje także z moją ochroną to luz. - popatrzyła na mnie z podniesionymi brwiami. Czyli ona mnie nie zna? No to nieźle. - No nie mów, że mnie nie znasz.
- A powinnam? - podrapała się nerwowo po głowie, a ja od razu chciałem wybuchnąć głośnym śmiechem, lecz zdążyłem się powstrzymać.
- Nie znasz zespołu R5?
- Coś gdzieś słyszałam, ale nie wiem. Rzadko używam internetu. - wzruszyła ramionami i usiadła na łóżku. - No więc grasz w tym zespole, tak?
- Ta, ale nie o tym rozmawialiśmy. To jak pasuje ci jedzenie z moim ochroniarzem, czy czekasz do 20.30?
- To chyba wole jednak poczekać. - uśmiechnęła się - Zobaczę co da się zrobić.
- Jeżeli nie przyjdziesz to będę nawiedzał cie w tym klubie i nie odpuszczę, mi się nie odmawia, pamiętaj. - patrzyła na mnie ze zdziwioną miną, a ja jedyne co zrobiłem to wyszedłem z uśmiechem z pokoju.

*Laura P.O.V

Po chwili lekkiego osłupienia też wyszłam z pokoju i udałam się do baru. Pierwszy raz złamałam komuś swoją zasadę "Płaci każdy, nie ma wyjątków." Może to przez to, że on jako jedyny z nich wszystkich zaopiekował się także moimi potrzebami? Nie wiem, ale jestem z tego powodu zadowolona. Wzięłam do ręki piwo i poszłam usiąść na fotel, zobaczyłam Alexę i do niej podeszłam. Wypiłyśmy szybko to co miałyśmy w butelkach i ruszyłyśmy na parkiet. Byłyśmy lekko wstawione. To pewnie przez szybkie wypicie wszystkiego ze szklanki. Wstałyśmy z foteli i ruszyłyśmy na parkiet. Zaczęłyśmy poruszać się w seksowny sposób. Każdy chłopak - No dobra może większość - patrzył się na nas z podziwem, lecz kobiety nie miały takiego samego zdania i zaczęły szeptać o nich jakieś bzdury i wulgaryzmy. Tylko dwóch chłopaków patrzyło się na nas z ciekawością i obie czułyśmy to bardzo dobrze, ale no hej - oni jeszcze nie wiedzą na co nas stać. Dwóch naszych obserwatorów spojrzało na siebie znacząco i zaśmieli się. Widziałam ich miny, bo starałam się lekko na nich zerkać. Dosłownie w jednej chwili na parkiet wbiegło kilku mężczyzn i zaczęli się bić. Widziałam jak Alexa chciała się odwrócić, żeby zobaczyć co się dzieje, ale dostała po twarzy z pięści od jednego z nich. Nie raz kłóciłam się ze swoją przyjaciółką, ale widząc to jak ktoś walnął ją po twarzy wyprowadził mnie z równowagi. Od razu podeszłam do niego nie zwracając na nic uwagi. Tak jakby świat przestał istnieć, a jedyne co ona widziało to tylko ona i chłopak, który walną jej przyjaciółkę. Podeszłam do mężczyzny i walnęłam go prosto w twarz lewym sierpowym. Facet spojrzał się na mnie jednocześnie zdenerwowany, ale po chwili się uśmiechnął. Podszedł do mnie i wziął już zamach, aby mnie uderzyć, a ja chciałam już pokazać na co mnie stać. Mój plan pójdzie w zapomnienie zgrywanie niewinnej dziewczyny, która jedyne co umie to się puszczać. Jednak gdy miałam już wziąć sprawę w swoje ręce, ktoś złapał jego rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś bruneta, który lekko odepchnął mnie do tyłu, tak że wpadłam plecami na kogoś tors. Odwróciłam się i zobaczyłam blondyna, który się lekko uśmiechnął. Brunet, który 'uratował' mnie od ciosu odrzucił rękę faceta, ale jego przeciwnik dalej nie zmienił planów co do bicia się i rzucił się na bruneta z pięściami. Przytuliłam go, a on objął mnie jedną ręką. Jednak plan uratowany. Towarzysz blondyna bił się, a do nieznajomego faceta dołączali koledzy. Ross gdy to zobaczył od razu mnie puścił i podszedł do bruneta. Pobiegłam w stronę podium DJ i pociągnęłam za rękę bruneta, który miał na uszach słuchawki. Ryland był zaniepokojony moim zachowaniem więc pobiegł za mną łapiąc kilku kolegów za sobą. Przyprowadziłam ich do miejsca w której teraz wszyscy się bili. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja pokiwałam w stronę bruneta i blondyna wskazują na nich i mówiąc do niego, aby im pomógł. Ryland odwrócił się, aby spojrzeć komu miałby pomóc i po chwili zobaczyłam w jego oczach zdziwienie i rosnącą złość. Ryland dał znak kolegom, który miał oznaczać, że wkraczają do akcji. Ryland podszedł spokojnie i poklepał chłopaków po plecach. A ja zdziwiłam się, że tak szybko pomógł jakimś dwóm kolegom, ale doszłam do wniosku, że obroniłby każdego, aby tylko mógł się postawić dla Camerona. Cameron zesztywniał gdy go zobaczył i podniósł do góry ręce na znak, że jego koledzy mają zaprzestać swoich działań. Uśmiechnął się przebiegle i podchodził coraz bliżej w moją stronę.
- O nią chcecie się bić? Serio niżej nie mogłeś upaść Lynch? - złapał mnie za pasmo włosów, po czym prychnął i je puścił. Zarzucił na moje ramiona swój bark i uśmiechnął się cwaniacko.
- Zabieraj od niej łapska, bo jeszcze raz ją dotkniesz to zobaczysz moje rączki u twojej siostruni. - powiedział wściekłym tonem, a Cameron od razu spiął się, co poczułam, bo mocniej ścisnął mnie swoją ręką. Nie czekał ani chwili dłużej i rzucił mną ob ziemię. Koło mnie pojawiła się jakaś blondynka. Ross machnął do niej głową pokazując na mnie, a ta podeszła do mnie i ukucnęła, by pomóc mi wstać. Jednak nie było jej to pisane, bo po chwili ktoś walnął blondynkę tak mocno, że zachwiała się i upadła koło mnie. Po chwili w całym zgromadzeniu pojawił się też jakiś chłopak, który kipiał z wściekłości. Podszedł do Cameron'a i walnął go z całej swojej siły na co aż zapiszczałam. Ja i ta blondynka wstałyśmy i szybko udałyśmy się na fotele na którym już siedziała Alexa, która przytrzymywała sobie lód przy policzku. Jednak widząc blondynkę ona wstała i powiedziała, że zaraz jej przyniesie lód.
- Dobrze się czujesz? Wszystko okej?
- Tak, tylko policzek mi piecze. - mruknęła cicho, a ja pokiwałam ze zrozumieniem głową. - To jest niebezpieczne, że oni dalej się tam biją, zadzwoń szybko na policję..
- Spokojnie, Ryry wszystko załatwi. Zawsze wykurzają Camerona i jego kumpli. Tylko dzisiaj ten idiota dotknął Alexę i wątpię, żeby im dzisiaj szybko chłopacy puścili to płazem.. - Rydel przytaknęła mi głową. - Ale jest z nimi Ross z tym brunetem i jego koledzy , więc myślę, że będzie dobrze. Ale teraz widzisz, że masz prawdziwego faceta, który nawet pobije kogoś, jak zrobią ci krzywdę.
- To mój narzeczony i martwi się o mnie. A Rocky, Ross i Ryland to moi bracia. - podniosłam brwi do góry, ale po szybkiej chwili uśmiechnęłam się i pokiwałam głową, jakbym już to wiedziałam. Po całkiem krótkiej chwili niezręcznej ciszy przyszła Alexa z drugim opakowaniem lodu. Przyłożyłam dla blondynki do policzka, a ta lekko na to zapiszczała. O jejku, jaka delikatna.
- Laura oni już poszli, więc luz. Rydel słońce, mocno cie to boli? - Ryry podszedł i zaczął się o wszystko wypytywać, po czym obiecał, ze już nikt więcej nie skrzywdzi żadnej z nas.
- Ryland uspokój się i idź ogarnąć klub. Ja się zaopiekuję... Rydel? - zapytałam, a blondynka przytaknęła głową.
Po całej tej sprawie Ryland zamknął klub, przepraszając wszystkich i tłumacząc jakimś wypadkiem na zapleczu, który jest bardzo poważny. Wszyscy którzy się bili siedzieli teraz na kanapie i czekali na swoją kolej, abym ja i Aleksa mogłybyśmy opatrzyć im rany czy różne zadrapania.
- Dobra rozumiem, że do mnie przybiegłaś, bo tak się umawialiśmy, ale do cholery co wy - Ryland pokazał na Rossa i chyba Rocky'ego? Przynajmniej tak zrozumiałam z wcześniejszych rozmów. - robiliście z nimi? Po co się z nimi zaczynaliście bić?
- Ryland weź się już przymknij, oni mi pomogli. - Ryland spojrzał na mnie z wściekłą miną i już miał zacząć się na mnie wydzierać, kiedy pokazałam mu dłonią aby się zamknął.
Nikt się nie odzywał, każdy siedział w ciszy. Leciutko można było usłyszeć muzykę grającą w tle. Koledzy najmłodszego z Lynchów, gdy opatrzyłam im rany, zebrali się i wyszli z klubu. Patrzyłam cały czas złowrogo na Rylanda, który ciągle tupał nogą. Podeszłam do Rossa i zaczęłam zajmować się jego ręką na której było kilka ran. Uśmiechnął się do mnie, a odwzajemniłam jego uśmiech. Dowiedziałam się, że chłopak który siedział i przytulał Rydel to Ellington.
- Chce ktoś coś do picia? - ciszę przerwała moja przyjaciółka, która nigdy nie umiała siedzieć w kompletnej ciszy.
- Możesz przynieść mi piwo? - powiedział Ryland.
- Panu już chyba wystarczy, teraz siusiu, paciorek i spać.- mruknęłam pod nosem, a Ryland złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę kąta. Każdy patrzył na nas, ale wiem, że nie było słychać ani słowa o tym, jak Ryland mówił mi jak źle się zachowałam wplątując to jego braci, ale ja tylko machnęłam na niego ręką, na co jeszcze bardziej się wściekł i chciał złapać za mój nadgarstek, ale teraz to ja przejęłam ster i zaczęłam na niego wrzeszczeć za to, jak on ciągle się drze, a ja nie mam zamiaru tego wysłuchiwać.
- Możesz wszystkim przynieść kilka napojów, ale nic co ma jakikolwiek procent, okej? - poprosiła Rydel, Aleksa uśmiechnęła się i potaknęła głową.
Posprzątałam wszystkie rzeczy po opatrzeniu chłopaków i usiadłam na kanapie. W klubie można było usłyszeć dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Do głównego holu szły dwie osoby, było można słyszeć dźwięk szpilek dotykających podłogę i męski głos, po czy dziewczęcy chichot. Po chwili zamarłam, spojrzałam znacząco na Rylanda. Wiedziałam kto to idzie, czasami  Ryland mi mówił o tym, że jego brat... Och, tak. Oparłam łokieć ob oparcie sofy. Po chwili można było zauważyć blondyna i Vanesse.
- O proszę, proszę. Dawno nie widziałam księżniczki. - zakpiłam, lecz ona próbowała mnie zignorować.
- Laura słuchaj, nie dam rady przynieść drugiej tacy, pójdziesz po ... - Alexa puściła tace, gdy zobaczyła Vanesse. Spojrzała na mnie, a potem znowu na Vanesse. Powtórzyła tą czynność jeszcze kilka razy i stała jak wryta. Przewróciłam oczami na tą sytuacje, choć najbardziej chciałam wybuchnąć wielkim płaczem i uciec jak najdalej. Jednak zostanę zimną suką.
- Laura pomóż jej, proszę. - Ryland popatrzył na mnie, a ja jak zwykle ustąpiłam i wstałam chcąc pomóc przyjaciółce.
- Chodź niezdaro, pomogę ci. - zaśmiałam się i pociągnęłam za rękę Aleksę. Zawsze była lekką niezdarą, ale dzięki niej właśnie czułam się dobrze. Uzupełniałyśmy się - Ja pomagająca jej w fizycznych czynnościach, a ona mi jako pomoc psychiczna. Oczywiście nie mówię, że jestem jakaś chora psychicznie, ale miałam kilka problemów. Kończąc swój wewnętrzny monolog, ruszyłam w stronę przyjaciółki. Opamiętałam się jednak i z uprzejmym i sztucznym uśmiechem odwróciłam się w stronę przybyłych. - Wam też przynieść cole do picia?
Nic nie odpowiedzieli tylko kiwnęli mi głową na znak, że także chcą. A ja cicho prychnęłam i odwróciłam się w stronę baru i poszłam do niego razem z Alexą. Nie trwało to długo, bo blondynka chciała zacząć rozmawiać, a ja chcąc uciec szybko nalałam kilka szklanek i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy zamykałam drzwi słyszałam jeszcze ciche 'Proszę bądź spokojna'. Myślę, że chcę zrobić tą jedną głupią rzecz dla niej, nie raz znosiła wszystkie moje humory, więc tak zrobię to dla niej.
- Och, więc tak.. To jest Vanessa, jest przyjaciółką rodziny.
- Tak wiem kim ona jest. - spojrzałam na nią ze zmarszczonymi brwiami. Nie wiedzą o mnie? Przecież jesteśmy do siebie tak cholernie podobne. Rozejrzałam się i spotkałam się ze wzrokiem wszystkich skierowanym na moją osobę.
- Laura to moja siostra. - sprostowała Vanessa, a każdy jeszcze bardziej zdziwiony przeniósł swój wzrok na nią.
- Nigdy nie mówiłaś, że masz siostrę.. - powiedział blondyn, który siedział koło mojej siostry. Na co ona się lekko podrapała po ręce. Tak, to jej nawyk, gdy się denerwuje - przynajmniej zawsze tak było. 
Mimo, że wiedziałam, że to tak czy siak wyjdzie to przy rozmowie poczułam się kiepsko. Czułam smutek i przypomniało mi się wszystko jeśli chodziło o naszą dwójkę. O nasze kłótnie, docinki i inne nie zbyt miłe sytuacje. Nie mogłam znieść spojrzeń w moją stronę i momentalnie wstałam i popatrzyłam na swoją przyjaciółkę, która od razu załapała aluzję i poszła po nasze bluzy.
- Bo się ode mnie odwróciła, nie ma co się dziwić, że nic nie mówiła. A teraz przepraszam i tak miałam już wychodzić, mam jutro wolne czy jak?
- Masz być od 22 do 6. Odwieźć was? - odpowiedział, na co pokiwałam przecząco głową. Spojrzałam na Rossa, który był lekko otępiały nowymi informacjami. Przynajmniej na takiego wyglądał.
- Przepraszam mam jutro zmianę i nie mogę się z tobą umówić. - uśmiechnęłam się słabo i wyszłam z Alexą zanim blondyn cokolwiek odpowiedział.

*Ross P.O.V

Gdy Laura wyszła nikt się nie odzywał, a ja w głowię miałem tylko wyzwiska kierujące do Vanessy, za to, że zraniła mojego brata, bo wiem, że w tym momencie czuję się pewnie jak nieznaczące nic. Ale wiem, że teraz nie jest to miejsce i pora, żebym je powiedział. Siedziałem cicho i czasem spoglądałem na Rikera, który miał minę, której nie mogłem odgadnąć. Po chwili ciszy wstałem i wziąłem kluczyki, mrucząc ciche "Już czas" na co reszta wstała. Vanessa powiedziała, że zaraz sama pojedzie, a Ryland chciał spokojnie zamknąć klub. Spokojnie kierowałem samochodem i stukałem w rytm piosenki 'Do I wanna know', która leciała w radiu. Weszliśmy do domu i udaliśmy się do salonu. Włączyłem telewizor i zacząłem oglądać kolejny odcinek Friends. Lubiłem ten serial, bo był śmieszny i opowiadał o czymś co było ciekawe, a nie jakiś kolejny durny serial randkowy czy jakiś serial w którym ludzie odgrywają jakieś totalnie głupie role. Po jakimś czasie rozniósł się dźwięk piosenki, bo ktoś dzwonił do Rydel która już prawie spała. Potakiwała głową i mruczała jakieś nie zrozumiałe słowa. Byłem zdziwiony, bo jedyna osoba, która mogła do niej dzwonić o tej porze siedzi w tym samym pomieszczeniu.
- Dzwonił Ryland i powiedział, że Vanessa przywiezie do nas Laurę, którą mamy się zająć. Nie wiem nic dokładniej, powiedział, że wyjaśni potem. Więc idźcie się ogarnąć, żeby potem nie szurać jakimiś rzeczami.
Pokiwaliśmy zgodnie głowami i każdy ruszył się w stronę swoich pokoi. Gdy wszedłem otworzyłem okno, bo w pokoju było duszno. Wziąłem szybki prysznic, bo po klubie była konieczność. Z pewnością śmierdziałem, choć trochę. Zszedłem na dół i włączyłem jakiś film na BBC, który właśnie leciał. Jakieś pustynie, pisaki, samochody, kolejna bitwa. Beznadzieja. Usłyszałem jak Rydel zbiega na dół. Minęła salon i przeszła prosto do drzwi. Po chwili się otworzyły i weszły przez nie dwie dziewczyny.
- Ryland nie mógł przyjechać. Powiedział, że postara się być jutro. - brunetka przytaknęła głową. Rydel wstała i podeszła do niej. - Chodź pokaże ci dom i dam ci coś do spania. A jutro Ryry przywiezie ci więcej ubrań.

*Riker P.O.V

Siedziałem z Vanessą w kuchni. Piliśmy herbatę w ciszy, nie wiedziałem co powiedzieć. Byłem jednocześnie smutny, zły i chciałem jej to pokazać.
- Riker to, że dowiedziałeś się, że mam siostrę nie oznacza, że masz się do mnie nie odzywać. Przyjaciele ze sobą rozmawiają zawsze.
- Może w tym jest problem. Ja z tobą rozmawiam, opowiadam ci wszystko, a o tobie nie wiem nawet tego, że masz siostrę. Może to nie jest przyjaźń? - Vanesse dotknęły moje słowa, bo przez chwilę widziałem jej zaskoczenie na twarzy, lecz szybko zasłoniła to swoją obronną i wściekłą miną.
- Ty sobie żartujesz prawda? Chcesz skreślić naszą przyjaźń, bo nie powiedziałam ci takiej błahostki?! - szatynka nie wytrzymała i wydarła się na mnie, a jedyne co miałem ochotę zrobić to wykrzyczeć jej w twarz, że to nie ja ukrywałem tak ważną rzecz przed nią.
- Ja jej nie skreśliłem, po prostu nie powiedziałaś mi tego, a to nie jest błahostka. Nie ufasz mi, więc co my mówimy o przyjaźni? Może ja też ci się znudzę i odwrócisz się ode mnie, co? - powiedziałem po chwili myślenia i wiedziałem, że trafiłem w samo sedno, bo już była na swojej granicy i wszystko mi wyśpiewa.
- Ona jest kurwą, więc miałam się tym chwalić?!
- To jest twoja siostra! Nie poznaje cię! Ty jakoś wiesz, że mam dwóch braci, którzy napalają się na wszystko co się rusza, a mój najmłodszy brat ma klub w którym można się pieprzyć! To takie straszne?! To jest ich życie i nikt nie powinien się do tego mieszać. To co zrobiłaś jest żałosne.
Teraz jestem w totalnym szoku, nigdy się tak nie zachowywała. To przeszło moje oczekiwania. Vanessa nic nie odpowiedziała, a ja prychnąłem i wyszedłem z kuchni, żeby przejść do salonu. W korytarzu zobaczyłem Laurę, która na bank słuchała naszej rozmowy.
- Nie musiałeś tego robić. Rozumiem, że jesteś zły, że ci nie powiedziała, ale ona zawsze taka była. Tajemnicza. Nie skreślaj jej, ona jest w porządku. Mimo to dziękuję. - Laura podeszła do mnie i mnie przytuliła. Temu wszystkiemu przyglądała się Rydel, którą zobaczyłem po chwili i się do niej lekko uśmiechnąłem. Nagle na korytarzu pojawiła się szatynka.
- Ach, no tak! Teraz wiem czemu jej tak bronisz! Nigdy się nie zmienisz, zawsze będziesz dziwką. A to dopiero jest żałosne. A ty jesteś taki sam jak bracia. Ghr, jak mogłam .....
- Zluzuj się Van, robisz się walnięta na tym punkcie. Laura zaczęła mówić, żeby nie miał ci za złe tego, że mu nie powiedziałaś, a ty się do nich jeszcze drzesz i ich wyzywasz. Zastanów się dziewczyno co robisz i mówisz! Wróć jak się ogarniesz, albo wcale nie wracaj. - Rydel się zdenerwowała i wybuchnęła wychodząc z miejsca w którym wcześniej stała. Laura bez słowa pobiegła na górę i zamknęła się w pokoju, w którym ma spać. Wiedziałem, że ją to zabolało. Pff, kogo by to nie zabolało. Widziałem zakłopotanie w jej oczach, miałem ochotę do niej podejść i powiedzieć, że jest w porządku, ale nie mogłem.
- Chyba na ciebie czas Van. - powiedziałem i każdy się na mnie spojrzał. Każdy był zaskoczony widziałem to w ich oczach. W sumie zawsze ją broniłem, a teraz to ja kazałem jej wyjść. Jednak rodzina to rodzina. Nie ważne co robią, od niej się nie odwraca. Vanessa trzaskając drzwiami wyszła z domu. Nie wiedziałem co mógłbym zrobić, więc poszedłem do swojego pokoju.