wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 6


Zanim zaczniesz czytać - kliknij tu (klik) i przeczytaj bardzo ważną rzecz. x

*Laura P.O.V

Hej, kto to do kurwy jest? Wie, że jestem na niego obrażona i jeszcze żeby mnie bardziej zdenerwować zaprasza do klubu w którym pracuje jakieś laski? To chyba jakieś kpiny.
Zjechałam wzrokiem towarzyszkę blondyna od stóp do głów i pewnie ruszyłam w ich stronę. Szatynka szła i rozglądała się dookoła, nie zwracając na mnie większej uwagi. Przechodziłam właśnie koło ich stolika i pociągnęłam ją lekko z bara. Dziewczyna do mnie machnęła lekko głową i krzywo się uśmiechnęła. Zaraz zmyje ci ten cały uśmieszek z twarzy.

*Lori P.O.V

- Kto to? - pokazałam skinieniem głowy na kelnerkę, która akurat brała właśnie tace od barmanki. Nigdy na oczy jej nie widziałam, a ona już bezczelnie pociągnęła z bara. Mój kuzyn spojrzał w stronę brunetki i po chwili mogłam zobaczyć grymas na jego twarzy.
- To jest Laura, chcesz coś do picia?
- No może skuszę się na piwo, ale ty stawiasz ziomek.
Zaśmiałam się i klepnęłam go pięścią w ramie, na co Ross się zaśmiał i odszedł w stronę baru. Gdy upewniłam się, że Ross jest już daleko i na pewno mnie nie usłyszy, odwróciłam się do rudowłosego i zaczęłam przeprowadzać z nim wywiad odnośnie barmanki. Dzięki Calumowi dowiedziałam się sporo o dziewczynie. Na pierwszy rzut oka z opowiadań chłopaka jest całkiem fajna, ale hej, pociągnęła mnie z bara, a ja nie wiem czemu.
- Co mu dokładnie po tym wszystkim powiedziała?
- Powiedziała, że prędzej czy później i tak by go zostawiła, albo on ją.
- A to szmata! - wiedziałam, że ta historia musi mieć drugie dno.
- Nie do końca jest szmatą, słuchaj między nimi zaczęło się dużo dziać, ale na kilometr było widać, że dobrze się ze sobą czują nawet z takim początkiem. Sądzę, że ona ma złą przeszłość i nie chce go narażać, no wiesz. Woli się odsunąć zanim jeszcze pomiędzy nimi nie jest aż tak świetnie, niż potem coś zjebać.
Pokiwałam głową w zrozumieniu i po chwili dołączył do nas znowu mój kuzyn. Wskazał głową na wolny stolik w oddali i szedł pierwszy, żeby nas do niego zaprowadzić. Chichotałam pod nosem, gdy widziałam, że ta cała Laura się na nas patrzy i po chwili już zniknęła gdzieś na zapleczu, więc mogłam się uspokoić i rozejrzeć spokojnie po klubie. Mimo krótkiej drogi, którą musieliśmy przejść obserwowałam wszystko co się dzieje w klubie. Było dużo par na parkiecie, które zachowywały się zbyt swobodnie. W kątach było dużo osób, które przyszły do clubu tylko dlatego, żeby zaliczyć kolejną dziewczynę lub chłopaka. Pod barem stało kilka małolat, którym jakimś cudem udało się wejść do klubu. Zaraz potem znowu zobaczyłam za barem Laurę, która dyskretnie co jakiś czas rzucała w moją stronę pogardliwe spojrzenie. W jednej chwili chciałam ją jeszcze bardziej wkurzyć i chwyciłam dłoń Rossa i bliżej się do niego podsunęłam. W sumie sama nie wiedziałam dlaczego chciałam ją zdenerwować, może chciałam żeby brunetka poczuła się tak samo jak mój kuzyn? Chłopcy rzucili się wygodnie na kanapę, a ja usiadłam naprzeciwko nich z uśmiechem. Rozmawialiśmy o wszystkim, aż nagle poczułam na sukience coś mokrego. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Laurę, która właśnie udawała, że straciła równowagę. Och, proszę cie. Milion dziewczyn w klubie, a ty nie chcący musiałaś to wylać na mnie?
- Przepraszam, nie chciałam nic na ciebie wylać i zniszczyć takiej ładnej sukienki. - brunetka po wypowiedzeniu tych słów się uśmiechnęła, a ja uciekłam wzrokiem na Caluma, który bez dźwięcznie mówił, że jest zazdrosna i pewnie chodzi jej o to, żebym trzymała się z daleka od Rossa. Spojrzałam na blondyna, który zmarszczył brwi, ale nic nie mówił.
- Nic się nie stało, pokażesz mi gdzie łazienka? - wstałam z uśmiechem, muszę z nią pogadać, tak będzie lepiej.
- Ja ci pokażę, czekaj. - blondyn się podniósł i chciał już mnie prowadzić, ale zatrzymał się gdy ja nawet nie drgnęłam.
- Chce żeby Laura mi pokazała, nie ty blondi. - Laura popatrzyła się na Rossa, który właśnie wracał na swoje miejsce. Brunetka przytaknęła mi głową i kierowała się w stronę łazienki. Gdy do niej doszłyśmy obie weszłyśmy i od raz podeszłam, żeby zamyć to co wylała na mnie brunetka.
- Bardzo mi przeszkadzasz tym, że się na nas gapisz. Psujesz mi plany w których próbuje przelecieć tego blondyna. Więc z łaski swojej odwal się od nas. - powiedziałam to bardzo szybko, a Laura mnie bacznie obserwowała. Po moim wybuchu byłą chwila przerwy, które przerwało chrząknięcie Laury.
- Nie zamierzasz tego zrobić. - rzuciła szybko Laura, a ja się do niej uśmiechnęłam.
- Mam z nim to zrobić na twoich oczach, żebyś uwierzyła?
-Nie zamierzasz tego zrobić. Widziałam jak obserwowałaś wszystkie pary, które obściskują się w kątach, więc ty tego nie zrobisz. Zresztą gołym okiem widać, że nie jesteś z tych dziewczyn.
- Och, to dlaczego oblałaś mnie tym cholernym piwem?! - krzyknęłam, bo skoro to wiedziała to dlaczego do cholery zniszczyła jedną z moich ulubionych sukienek.
- Bo w tedy tak o tym nie myślałam, przepraszam. To serio ładna sukienka, ale włożysz ją do prania na pół godziny, użyjesz jakiegoś płynu i myślę, że będzie w porządku.
- Obyś miała racje, bo uwielbiam tą sukienkę.
- Dlaczego zaczęłaś zmyślać, że chcesz go przelecieć?
- Nie będę owijać w bawełnę, widziałam jak na nas spojrzałaś jak weszliśmy, potem Calum mi trochę o tobie opowiedział, co muszę przyznać, bardzo bym cie polubiła, ale jest jedno ALE. Skrzywdziłaś mojego kuzyna.
- Kuzyna? Ross to twój kuzyn?
- Och, oczywiście, że tak. I wychodzi na to, że wiesz, że go skrzywdziłaś i nic z tym nie robisz. Cholera jasna muszę przyznać, że jako jedna z nielicznych umiesz mnie wkurzyć jak nikt po nie całych 5 minutach znajomości. Dlaczego mu to robisz? On na prawdę jest w porządku. Nie zasługuje na to.
- Wiesz... Są rzeczy o których większość nie może wiedzieć, a ja nie chce, żeby ktoś oprócz mnie był w to wmieszany.
- Popatrz na to z innej strony. Zaczęłaś się naprawdę podobać dla Rossa i pomógł by ci we wszystkim, nie zważając na to, czy coś mu się stanie. Czasami jest warto ryzykować, nie spotkasz takiego chłopaka na każdym kroku. Zastanów się przynajmniej czy na pewno dobrze robisz.
Była chwila ciszy, w której wiedziałam, że powinnam milczeć żeby Laura mogła sobie wszystko poukładać. Laura się na mnie popatrzyła i się lekko zaśmiała, po czym powiedziała:
- Mówisz, że potrafię cie zdenerwować jak nikt podczas pięciominutowej znajomości, za to ty umiesz na mnie cholernie wpłynąć. Myślisz, że on teraz będzie tego chciał?
- Jeśli z nim nie pogadasz, to się nie dowiesz.

*Laura P.O.V

Jeszcze chwile rozmawiałyśmy, po czym odprowadziłam Lori do stolika przy którym siedziała z chłopaki. Ross bacznie mnie obserwował, więc się lekko do niego uśmiechnęłam, ale on szybko odwrócił wzrok. Lori chyba zauważyła jak napięcie wzrasta, bo złapała Caluma za rękę i pociągnęła go w stronę parkietu. Ross widząc to chciał już odejść, ale zanim to zrobił udało mi się usiąść koło niego i nie miał już którędy wyjść.
- Mam problemy z pewnymi ludźmi i boję się, że mogą coś ci zrobić. Nie chcę ryzykować, dlatego się tak zachowałam. Znaczy nie chciałam ryzykować, ale teraz wiem jakie będą skutki tego, że będziemy się od siebie odsuwać..
Ross nic nie powiedział tylko patrzył się na mnie. Byłam lekko zaniepokojona, co mam robić? Czy on chce ze mną gadać? Czy jego cisza ma oznaczać, żebym sobie wstała i poszła? Przełknęłam ślinę i wstałam, ale nagle znowu opadłam na kanapę, bo Ross pociągnął mnie za rękę na dół. Popatrzyłam na niego, a on się lekko uśmiechnął, dobra teraz wiem, że czeka aż go przytulę. Oczywiście robię to od razu. Siedzieliśmy przytuleni do siebie, nic nie mówiąc. Jednak nic co piękne nie trwa wiecznie.
- Muszę wracać do pracy. - podniosłam głowę do góry, żeby spojrzeć w oczy dla Rossa.
- Właśnie do mnie wróciłaś, a znowu odchodzisz.. - pokiwał w rozbawieniu głową, na co się lekko zaśmiałam. - Nie ładnie maleńka.
Oboje się zaśmieliśmy i mimo, że musiałam iść siedzieliśmy jeszcze chwilę w ciszy i przytulaliśmy się do siebie jakbyśmy nie widzieli się całą wieczność. Po jakimś czasie do stolika podeszła Rydel z Josephem. Gdy zobaczyłam minę Rydel stanęło mi serce. Robię jej to umyślnie, a sama czerpie  przyjemności bycia w związku. No tak jakby związku. Przez kilka minut trwała niezręczna cisza, nie wliczając głośnej muzyki czy pisków pijanych dziewczyn. Ross delikatnie przejeżdżał palcem po moim ramieniu, a ja cały czas patrzyłam się na blondynkę, która była odsunięta od Josepha na sporą odległość, jednak tak bliską, żeby on nie zauważył, że coś jest nie tak. Chociaż był tak skupiony na szklance alkoholu, że wątpię, żeby to zauważył. Rydel zaczęła się rozglądać po klubie z obojętnym wzrokiem. Wiem, że widok mnie i Rossa przytulających się jeszcze bardziej ją dołował. Odsunęłam się od Rossa, który się lekko uśmiechnął podnosząc do góry brwi.
- Rydel chcesz mi pomóc za barem? - spojrzałam na nią niepewnie, która westchnęła i pokiwała głową na tak. - A ty nawet nie patrz na inne dziewczyny, o tańcu już nie mówię.
Ross się zaśmiał. Wstałyśmy od stolika i poszłyśmy w stronę baru, jednak szybko pokazałam jej głową na zaplecze, więc to tam się udałyśmy. Zamknęłam za nami drzwi i spojrzałam na blondynkę.
- Rydeeelll..
- Dlaczego ja mam tyle nie szczęścia, Laura? Ta kłótnia z Ellem strasznie mnie dobija, on ciągle mnie unika, a to tak bardzo boli. Już nie mam siły na cokolwiek.
- Kochana, po pierwsze to przestań płakać. - swoimi kciukami wytarłam blondynce łzy, które już kapały z brody. - A po drugie, próbowałaś z nim pogadać o tym?
- Nawet nie chcę, nie mam pojęcia co mu mogę powiedzieć,  a jeszcze bardziej boje się kolejnych wyzwisk. Nie Laura, ja nie chcę.
- Ja wiem, że Ell to mądry chłopak, który szaleje z miłości do ciebie. Mogę ci obiecać, że nie będzie żadnych kłótni, a już na pewno on sam ma ci coś do powiedzenia.
Rydel już z lekkim uśmiechem przytuliła mnie ponownie i szepnęła na ucho dziękuje. Po tej rozmowie obie od razu poszłyśmy za bar i przygotowałyśmy kilka zamówień. Po upływie jakiegoś czasu znowu poszłyśmy do blondyna. Usiadłam koło niego i oparłam na jego ramieniu głowę.
Po paru minutach Ross pociągnął mnie na parkiet. Rydel natomiast spojrzała kątem oka na swojego towarzysza. Odwróciłam się jeszcze w stronę Rydel, żeby na nią spojrzeć i zobaczyłam jak Joseph zaczyna z nią rozmawiać. Czyli przy mnie nie gada, a z nią mu się jadaczka nie zamyka, okej.
Wszyscy balowali do około czwartej nad ranem, a ja oczywiście po zauważeniu Rylanda zaczęłam już pracować bez przerw. Ross poczekał aż skończę swoją zmianę. Musiałam po wszystkim jeszcze posprzątać, bo jak to pijani ludzie potłukli trochę butelek czy też jakieś butelki walały się w kątach. Nie musieliśmy myć podług czy zamiatać, do tego Ryland specjalnie zamawiał codziennie sprzątaczki, które zajmą się tym sto razy lepiej niż jego pracownicy z klubu, w tym ja. Ross wracał ze mną do domu na piechotę i niósł mnie na plecach, a ja powoli zapadłam w sen, gdzie California właśnie się budziła. Koło mojego domu wyjęłam klucze i otworzyłam powoli drzwi. Ross skierował się do mojego pokoju dalej niosąc mnie na plecach. Zeszłam z jego pleców i zrzuciłam z stóp buty. Weszłam do łazienki i od razu wzięłam się za zmywanie makijażu, nienawidzę spać w makijażu. Szybko przemyłam na koniec twarz wodą i umyłam zęby. Weszłam do pokoju, gdzie zobaczyłam Rossa, który przełącza kanał w telewizji. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Podeszłam do szafy i wyjęłam jedną z jego bluzek, którą kiedyś pewnie u mnie nie chcący zostawił. Rzuciłam nią w niego, ale szybko dostałam ją z powrotem, bo chłopak stwierdził, że woli spać w majtkach. Zaśmiałam się lekko i zaczęłam się przebierać w piżamę, która składała się tylko z o kilka rozmiarów większej męskiej bluzki. Ross poszedł do łazienki chyba po to aby umyć zęby. Położyłam się i przykryłam kołdrą i o błagam, to jest najlepsze, najcieplejsze i najwygodniejsze miejsce na całym świecie.
- Pożyczyłem twoją szczoteczkę do zębów. - powiedział kiedy wygodnie się koło mnie kładł.
- Ohyda, tak się nie robi.
- To nie tak, że jak się całujemy to ci daje swoją ślinę, a ty mi swoją.
Zaśmiałam się, na co on odpowiedział mi tym samym. Położył się i klepnął moje udo. Odwróciłam się do niego przodem i przerzuciłam swoją nogę, tak aby leżała pomiędzy jego. Głowę położyłam na jego klatce i poczułam jak jedną ręką zasłania nasze ciała kołdrą, po czym mnie przytula i zasypiamy.
Następnego ranka wstaliśmy i ogarnęliśmy się. Zrobiłam nam na śniadanie płatki owsiane i po chwili oboje siedzieliśmy przed telewizorem w salonie jedząc śniadanie. Leciał jakiś ckliwy film o miłości, a że nie było nic lepszego to skończyliśmy właśnie na oglądaniu go. Ross od dłuższego czasu siedział obejmując mnie ramieniem i bawiąc się kosmykiem moich włosów, nie uważając jakoś specjalnie na film. Po jakimś czasie mnie też film zaczął nudzić, ale nie chciałam dać po sobie tego poznać. Było mi zbyt wygodnie leżeć na klatce Rossa, żeby wstać po pilota, który leży po drugiej stornie blondyna. Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o wszystkim co związane z Rossem. Może to i śmieszne, ale mimo moich obaw, że przeszłość może zaszkodzić blondynowi byłam szczęśliwa, że mogę być blisko niego. Wzięłam głęboki oddech i wsłuchiwałam się w bicie serca blondyna. Uśmiechnęłam się na ten dźwięk, bo wiem, że po części ono należy do mnie. Mocniej zacisnęłam powieki i po chwili, gdy usłyszałam, że ktoś zmienił kanał w telewizorze otworzyłam oczy. Zrobiłam oburzoną minę i podniosłam głowę żeby zobaczyć uśmiechniętego blondyna.
- Przebieraj się i jedziemy. - rzucił krótko i nie miał już radosnej miny, takiej jak dosłownie chwile temu. A ja mogę przyznać nie wiem czemu, ale czuję podekscytowanie i strach. - Będę w samochodzie, a ty masz dziesięć minut i ani sekundy dłużej.
Podniosłam brwi wysoko, ale wiedząc, że mam bardzo mało czasu pobiegłam szybko do pokoju na górę i przebrałam się w czarne spodnie z wysokim stanie i czarną bluzkę na koronkowych grubych ramiączkach, która ładnie uwydatniała mi biust. Na to narzuciłam czarną skórzaną kurtkę z złotymi zamkami i szybko ruszyłam w stronę swojej toaletki by zrobić idealny makijaż. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że zostały mi jeszcze cztery minuty. Byłam z siebie zadowolona, że potrafię tak szybko się przygotować i wyglądać przy tym zabójczo pięknie. Taka skromna, taka śmieszna. Narzuciłam na siebie jeszcze czarne conversy za kostkę i zanim wyszłam wróciłam jeszcze do kuchni i wzięłam ze sobą jabłko. Zamknęłam drzwi na klucz i zeszłam na dół gdzie czekał na mnie blondyn. Gołym okiem można było zobaczyć, że spodobało mu się to co zobaczył. A ja wcale z tego powodu nie szaleje w środku. Zawsze miałam w sobie to coś, że chłopacy na mnie lecieli. Z jednej strony to było przyjemne, ale z drugiej strony, jeśli on będzie na mnie tak patrzył zawsze to nie chcę, żeby ktoś inny na mnie patrzył w ogóle. Otworzył mi drzwi na miejsce pasażera, na co się lekko zaśmiałam i rzuciłam ciche dziękuje. Przez pierwsze dwie minuty jechaliśmy w trochę krępującej ciszy. Po krótkim namyśle włączyłam radio i jak na zawołanie leciała piosenka zespołu blondyna. Oboje się lekko zaśmieliśmy. Patrzyłam się przez okno na domy, a potem na drzewa podśpiewując piosenkę 'Stay with me' zespołu blondyna. Uwielbiałam patrzeć na różne widoki, zawsze mnie to uspokajało i czułam się dobrze. Po przejechaniu jeszcze kilku kilometrów Ross nagle skręcił w jakąś ścieżkę prowadzącą jeszcze bardziej w głąb lasu. Powoli zaczął się zatrzymywać, a ja popatrzyłam na niego z ciekawością wypisaną na twarzy.
- Muszę ci coś powiedzieć.. - zaczął Ross, a mi prawie wypadły oczy. Bo kto jeżeli chce zdradzić jakąś tajemnicę to wywozi kogoś do lasu?
- I to dlatego, że musisz mi coś powiedzieć wywiozłeś mnie w głąb lasu?
- Laura, bo chodzi o to, że ja.. - zaciął się blondyn i spojrzał na moją przerażoną twarz. - jestem seryjnym mordercą i Joseph kazał mi cie załatwić.