wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdzial 3


Zanim zaczniesz czytać - kliknij tu (klik) i przeczytaj bardzo ważną rzecz. x

*Laura P.O.V

To co powiedział lekko mnie zdenerwowało,  ale wiem, że go boli to tak samo jak mnie. Jakby się nad tym zastanowić  to on nigdy nie był moim klientem. Ani razu mi nie zapłacił i spędzamy razem czas nie tylko w klubie. Co nie ukrywam bardzo mi się podoba.
- Ale ty nie jesteś moim klientem, nie płacisz mi zresztą nie chodzę do łóżka z każdym. Jesteś chyba jednym z 4 facetów którym pozwoliłam się dotknąć. Znaczy jedynym któremu się pozwoliłam się dotknąć, reszta nie mogła na to liczyć.
- Jak? Przecież pracujesz tam rok.
- Proste. To ja wybieram sobie co chce, z kim chce i kiedy chce. Mogę tańczyć to nie problem, ale co jak co – szacunek do ciała jakiś mam.
- Mhmm, czyli mam rozumieć, że mnie chciałaś? – poruszał zabawnie brwiami, a ja się zaśmiałam.
- Chodź do środka.
- Już byłem w środku. – spojrzałam na blondyna z politowaniem, na co on się zaśmiał. – Przypadkowa gra słów.
Objął mnie ramieniem  i zmierzaliśmy w stronę mojego pokoju. Położyliśmy się do łóżka. Całą noc byłam przytulona do blondyna, który też mnie bardziej do siebie dociskał. Szczerze to nie myślałam, że tak to się potoczy.  Jednak podoba mi się to. Rano poczułam słońce przedostające się przez rolety i jak ktoś całuje mnie w nos. Uśmiechnęłam się i zarzuciłam ręce na jego szyję. Dostałam za to soczystego buziaka w usta, lecz po chwili blondyn się odsunął. Zniknął zaraz za drzwiami, a ja byłam ciekawa gdzie poszedł jednak lenistwo wzięło nade mną górę i nie wstałam tylko rysowałam jakieś kształty na pościeli. Podniosłam wzrok i zobaczyłam uśmiechniętego blondyna i sama się uśmiechnęłam. Podszedł do mnie i odwrócił się do mnie tyłem schylając się.
- Wskakuj mi na plecy i idziemy.
- Dokąd?
- Zobaczysz.
Ross chyba zmierzał ze mną w stronę łazienki. Tak, zmierzał do łazienki w której stała wanna pełna wody. Blondyn wszedł pierwszy do wody, a ja zaraz po nim. Położyliśmy się tak, że blondyn opierał się od wannę, a ja ob jego klatkę piersiową. Czułam się tak dobrze. Po chwili ciszy zaczęłam sobie nucić pod nosem piosenkę ich zespołu, która miała tytuł „Stay with me”. Tak z pewnością jest moją ulubioną wraz z „If I can’t be with you”. Mimo, że zazwyczaj nie słuchałam muzyki tego typu, musiałam przyznać, że ich muzyka jest super. Gdy miałam zacząć drugą zwrotkę piosenki usłyszeliśmy dźwięk dzwonka. Wyszłam z wody i wytarłam się szybko oraz zawiązałam na sobie ręcznik. Zauważyłam kątem oka, że Ross nałożył już na siebie bieliznę i spodnie.  Zeszłam na dół i spojrzałam przez judasz. Przewróciłam w duchu oczami, bo co jest tak ważnego, żeby przerywał mi w takim relaksującym momencie. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam uśmiechającego się Camerona.  Oddałam mu uśmiech i kiwnęłam głową, żeby wszedł do domu. Wszedł jak gdyby nigdy nic i zdjął buty. Poszedł za mną do salonu i zobaczył Rossa. Spiął się i popatrzył na mnie zdezorientowany.
-  Pomoże nam, a dla ciebie każda pomocna ręka jest teraz ważna. – spojrzałam na niego surowym wzrokiem, na co brunet odpuścił i pokiwał głową. - Idę się ubrać, zaraz wracam.

*Ross P.O.V

Usiadłem na kanapie nie daleko Camerona. Po całej sprawie o której opowiedziała mi Laura, czułem do niego szacunek i współczucie. Nie dziwię się, że to robi i muszę przyznać jest niesamowitym aktorem, a ta cała sytuacja mogła by być dobrą fabułą do filmu.
- Serio chcesz mi pomóc? – usłyszałem jego głos i wyrwałem się ze swoich myśli. Spojrzałem na niego i pokiwałem głową na tak. Miałem jeszcze odpowiedzieć słownie i przeprosić za takiego brata i powiedzieć, że sam bym tak zrobił, lecz przeszkodził mi w tym dzwonek do drzwi. Spojrzałem na szatyna, który też był zdziwiony. Wstałem i poszedłem do drzwi. Nie popatrzyłem w judasz tylko od razu je otworzyłem. Zszokowany spojrzałem na swojego młodszego brata, który stał w drzwiach. Popatrzył się na mnie i rzucił ciche cześć. Stałem jak wryty nie widziałem co zrobić, bo Cameron jest w salonie. Ryland wszedł do domu i stał na korytarzu. Przyszedł mi do głowy pomysł.
- Co tu robisz Ryland?! 
- Przyszedłem do Laury i po co się tak drzesz?
- Przebiera się.
- Już jestem, czego chcesz? - usłyszałem za sobą głos Laury i się odwróciłem brunetka wydawała się nie być nawet ruszona sytuacją. - Pozbierasz szklanki po kawie w salonie? 
Kiwnąłem głową i ruszyłem do salonu spotykając się z Cameron'em, który patrzył na mnie pytająco. Pokazałem mu głową na balkon, a on od razu zrozumiał aluzję i szybko wyszedł. 
- Po co go tu jeszcze zapraszasz?
- Przestań Ross.
- Sama sobie przestań. Całą noc jęczałaś, że cie zwolni. A teraz nagle to? Ty się lecz, bo ta praca ci na łeb siada.
- Zamknij się stary. Przesadzasz..
- Sam się zamknij, oboje jesteście siebie warci. - wstałem i wyszedłem z domu brunetki. 

*Laura P.O.V

Westchnęłam i popatrzyłam wyczekująco na Rylanda, który był zdziwiony całym zajściem.
- Mów co chcesz, jakoś nie mam już humoru na pogaduszki..
- Chciałem powiedzieć, że cię nie zwolniłem. Ale to, że nie będziesz tańczyć, oznacza, że naginasz codziennie wieczorem bar. - przytaknęłam głową, choć w środku już chciałam krzyczeć i skakać jak jakaś chora. - No i ten.. pogadać z nim?
- Niech się odwali, niech on sobie nie myśli, że jeżeli prześpię się z nim kilka razy to znaczy, że będę za nim latać. Widać, że pusty ten tego łebek.
Ryland był bardzo zdziwiony tą sytuacją było widać to na kilometr. No kto w sumie by nie był. Wczoraj Ross mu za mnie przywalił, a dzisiaj kłócimy się o byle co. Dowiedziałam się jeszcze od Rylanda, że dzisiaj będę miała zmianę. Gdy Ryland był już poza moim polem widzeniem, zaczęłam się cieszyć jak szalona i skakać po domu. Włączyłam muzykę i zaczęłam ogarniać dom. Przechodziłam koło kuchni, aż nagle zobaczyłam, że siedzi w niej Cameron. Przestraszyłam się lekko i popukałam się w głowę, no bo tak, oczywiście to jet Cameron proszę państwa. 
- Jesteś pewna Rossa?
- Myślę, że tak. Zmienił punkt widzenia, gdy mu o tym opowiedziałam. - odpowiedziałam na co on przytaknął głową.
- Jak z Alexą?
- Jest okej, ale następnym razem nie bij jej tak mocno, serio ją to zabolało, a jak z nią gadałam potem to była na ciebie wściekła i zamierzała ci oddać jak cie tylko spotka. A do Rydel się nie dotykaj, ona jest okej.
- Wiem, za duży rozmach wziąłem. To by było ciekawe zawsze mówiła, że jestem za słaby na walkę z nią. Ale w sumie jest pewnie dobra tak jak ty, a jeśli tak jest to nie chcę ryzykować. Musiałem coś zrobić, przecież od tak nie zaczęli by się ze mną bić. A ona była dobrą motywacją do bójki. 
- Tak, tak nikt nie jest tak dobry jak ja. - wyszczerzyłam się na co on się zaśmiał i przewrócił oczami. - Muszę trochę ogarnąć, więc mogę już cie pożegnać? 
- Spokojnie sobie sprzątaj, ja zjem coś u ciebie i mnie nie ma.
Zaśmiałam się, bo oczywiście, że coś u mnie zje. Wzruszyłam na niego ramionami i zaczęłam krzątać się po kuchni ogarniając cały bałagan. Zanim się zorientowałam była już osiemnasta, a ja miałam do pracy na dwudziestą drugą. No ale tak, muszę być tam półgodziny wcześniej. Podeszłam do szafy i zaczęłam wybierać ubrania na dzisiaj. Po wybraniu białej bluzki z czarnym napisem i spodenkach w kwiatki rzuciłam je na łóżko i poszłam zrobić sobie lekki makijaż. Dzisiaj postanowiłam sobie związać włosy w 'rozwalonego' koka, zawsze rozbiłam go na szybko i najlepiej w nim wyglądałam. Po półtorej godzinie byłam gotowa i zarzuciłam na siebie ubrania wraz z butami. Przejrzałam się w lustrze i poprawiłam jeszcze usta szminką. Szłam sobie spacerkiem do pracy, miałam jeszcze ponad dwie godziny, ale zdecydowałam, że posiedzę sobie w klubie. Gdy szłam zobaczyłam Josepha. Nienawidzę go z całego serca, serio. Stanęłam za drzewem i zaczęłam podsłuchiwać go i jakiegoś chłopaka.
- Więc to oczywiste, idziesz do jego domu jako elektryk, bo musisz posprawdzać kilka rzeczy i w jego pokoju. Jest żółty. Pod biurko wkładasz to. - pokazał mały przedmiot, a ja od razu wiedziałam do kogo pokoju ma wejść i co to jest za przedmiot.
Nie słuchałam ich dalej, szybko odeszłam nie zauważona i wyciągnęłam telefon, aby zadzwonić do Rossa. Blondyn był zdziwiony, ale się zgodził, aby podczas mojej pięciominutowej przerwy spotkać się koło schodów na dół. Szłam pod klubem i widziałam kolejkę, która dłużyła się ze sto metrów. Nie którzy artyści takich nie mają, a to jest tylko jakiś głupi klub. Głupi najlepszy klub w całej Californii i tam pracujesz idiotko - podpowiadała mi podświadomość. Spokojnie przeszłam koło kolejki i podeszłam do ochroniarza, który bez zbędnych pytań wpuścił mnie do środka. Słyszałam oburzenie tych co stoją w kolejkach i się na nie zaśmiałam pod nosem. Ryland mnie zobaczył i pokazał ręką żebym do niego podeszła. Stwierdził, że skoro jestem wcześniej to mogę zacząć szybciej i wcześniej skończyć. Zgodziłam się, bo co mi szkodzi? Ludzi było tak dużo, że ciągle latałam na wszystkie strony świata jak szalona. Wpadłam na Alexę, która przyszła wraz z Lynchami. Popatrzyłam na stolik i nie widziałam Rossa. Spytałam o niego, a ona odpowiedziała, że w sumie to nie wie gdzie jest, ale przyszedł z nimi. Podeszłyśmy razem do baru i podałam jej na tacy kilka drinków, które zamówili. Popatrzyłam za swoją przyjaciółkę i zobaczyłam tańczącego Rossa. Tańczącego? On tam prawie uprawiał seks z jakąś szatynką. Ścisnęłam dłonie tak, że paznokcie wbijały mi się w wewnętrzną stronę dłoni. Alexa widząc moją minę odwróciła się i zobaczyła to samo co ja.
- Idź do niego. Popracuje chwile za ciebie. - powiedziała odwracając w moją stronę głowę.
- Alexa ja nie mogę.. On bierze udział w naszej akcji i Ryland wie, że jesteśmy pokłóceni. Zróbmy tak, podejdziesz do niego i powiesz, że już czas. Będzie wiedział o co chodzi. - blondynka kiwnęła do mnie głową i poszła w stronę Rossa. Odłożyłam tacę którą miałam w ręku i wyszłam, aby udać się w ustalone miejsce spotkania. Stałam tam i tupałam nogą, przy czym ręce miałam skrzyżowane na klatce piersiowej. Po chwili przyszedł blondyn z uśmiechem na twarzy. Zniknął on gdy zobaczył moją minę.
- Co jest?
- To, że gramy nie znaczy, że masz bawić się z tamtą dziewczyną! Jeszcze trochę, a będziecie tam seks uprawiać!
- Laura, uspokój się.. Nic nie będziemy tam robić.
- Tsa! - byłam na granicach swoich uczuciowych wytrzymałości. - Chciałam ci tylko powiedzieć, że będziesz jutro miał gościa który podłoży w twoim pokoju podsłuch. Nie możesz się wkopać, ale nie możesz go zdjąć, bo to będzie mówiło samo za siebie, że wiesz o co tu chodzi.
- Jesteś urocza jak jesteś zazdrosna. - uśmiechnął się i tyknął mnie w nos.
- Ross do cholery. Skup się na zadaniu.. Musimy ją jak najszybciej odbić.
- Idę do Nicoli, a ty nie pęknij z zazdrości.
- Nicoli mówisz? - spojrzałam na niego i jeszcze bardziej ścisnęłam swoje ręce. - I ej wcale nie jestem zazdrosna!
- Taak, a ja nie jestem sławny. A i właśnie kiedy mam pogadać z Rydel?
- Myślisz, że się zgodzi? Ellowi będzie ciężko jak ona na to pójdzie.
- Wiesz... W sumie to nie było by mu ciężko, jak byśmy mu powiedzieli o co chodzi..
- Dobra! Ale mają uważać pewnie będziecie mieli podsłuchy w większości domu i wystarczy słowo.
- Okej, pogadam z nimi. Do zobaczenia zazdrośnico. - podszedł do mnie i chciał dać mi buziaka w czoło, ale odepchnęłam jego twarz ręką zanim zdążył mnie nawet musnąć. Jednak blondyn się nie poddał i szybko dał mi buziaka, po czym gdy już odchodził lekko odepchnęłam jego klatkę. Zaśmiał się i poszedł na główną sale. Postałam chwile zdenerwowana, ale szybko się ogarnęłam. Poszłam do baru i kontynuowałam swoją pracę. Musiałam posprzątać ze stolika przy którym siedziało około 6 chłopaków mniej więcej w moim wieku. Westchnęłam głośno i poszłam w ich stronę. Zaczęłam zbierać na tacę wszystkie puste butelki, gdy poczułam, że jeden z nich dotykał mnie właśnie po tyłku. Chciałabym się odwrócić i mu przywalić. Marzę o tym. Popatrzyłam na Rossa który jest zajęty macaniem po tyłku tej całej Nicoli. Och, super. Najlepszy chłopak pod słońcem. 
- Dobrze wyposażona jesteś, może masz ochotę zarobić więcej?
- Jeżeli zaraz nie zabierzesz ode mnie tej łapy, to te pieniądze jakie miałeś zamiar mi dać, będą potrzebne ci na dentystę. - uśmiechnęłam się przyjaźnie, a chłopak wyraźnie się zdenerwował. Chwycił mnie energicznie za łokcie tak, że upadłam mu na kolana. Ryland zobaczył co się dzieje i zmierzał już w moją stronę, więc okej nie muszę reagować na jakieś zaczepki.
- Słuchaj, żadna dziewczyna nie będzie do mnie tak mówiła. A skoro ty byłaś taka odważna, to teraz czeka cie kara.
- Babi* wszystko okej? - Ryland stanął nad nimi.
- Nie, nie jest okej. Nie dość, że mnie dotyka, to jeszcze mi grozi. - stanęłam, bo chłopak mnie puścił i stanął twarzą w twarz z najmłodszym z Lynchów. Gdy kilka kolegów Rylanda to zobaczyło od razu podeszli za bruneta. A ja czułam się jak idiotka, bo Ross dalej nie zwrócił na nic uwagi.
- A ty to kto? Królewicz z bajki, który ma zamiar ją obronić?
- Nie, raczej koleś dzięki któremu siedzisz tym obleśnym tyłkiem w tym klubie, bo jest jego właścicielem.
- Matt daj spokój, nie chce mi się znowu ratować tyłka. - narzekał jakiś jego kolega z tyłu.
- Och, widzę odważny tylko w tedy, jeżeli dziewczyna jest sama tak? - Ryland o mało co nie dostał w twarz, ale zrobił unik i szybko wymierzył w niego cios. Chłopak zachwiał się, ale już nie robił jakichś ruchów, które miały zapowiadać bijatykę. Zaśmiał się tylko i popatrzył na mnie. Zrobiłam zniesmaczoną minę.
- Nie jesteś tego warta, skarbie.
- Patrz i podziwiaj co chcesz mieć, a nie możesz. - odwróciłam się i podniosłam lekko spódnice i pokazałam lekko swoje pośladki. - A teraz żegnam. Może znajdę kogoś z mojej ligi.
Cały tłum wraz z kolegami Matta, którzy oglądali to zdarzenie zrobili wielkie "UUU". Ryland widząc jak go potraktowałam zaśmiał się i pokazał ochroniarzom na Matta. Podeszli do niego i podnieśli do góry, a po chwili można było widzieć go na chodniku przed drzwiami klubu. Stanęłam za barem i po chwili podszedł do mnie Riker.
- Cześć blondi, jak tam? Podać ci coś?
- Cześć nie blondi, jest okej. Dasz mi piwo i czerwone pringlesy?
- Już się robi. -  sprawnie nalałam piwo do szklanki i poszłam po chrupki. Wróciłam po nie całej minucie i podałam zamówienie dla Rikera.
- Nono, jesteś dobra. - zaśmiał się - Ile ci wiszę?
- Nic, idź i się baw. Ale w przyszłości wisisz mi obiad. - zaśmiałam się i puściłam mu oczko. Uśmiechnął się i odszedł. Spojrzałam na Rossa, który tańczył już teraz z inną dziewczyną. Ta noc minęła szybko, zanim się rozkręciłam już była godzina czwarta, a ja mogłam już iść do domu. Pomimo nie zbyt miłej sytuacji w klubie, wracałam do domu z uśmiechem. Nie miałam daleko, bo do domu miałam jakieś piętnaście minut. Nagle gdy szłam koło bloku ktoś pociągnął mnie za rękę w ciemny zaułek. Po chwili poczułam także pieczenie policzka. Nie musiałam widzieć twarzy dobrze wiedziałam kto to był. Oczywiste, że był to Matt (od aut. to ten co przystawiał się do niej w klubie). Zaczął mnie popychać i bić rękoma w każdą część ciała. Krzyczałam i prosiłam by przestał. Bardzo mnie to bolało, a byłam w niezłym szoku i nie mogłam nic zrobić. W pewnym momencie zaczęłam tracić świadomość. Z przymrużonymi oczami zobaczyłam, że ktoś go ode mnie odciąga. Zsunęłam się po ścianie na ziemie i skuliłam nogi do piersi. Po chwili chłopak odszedł krzycząc coś jeszcze po drodze. A mój wybawca podszedł do mnie i ukucnął. Otworzyłam oczy by zobaczyć kto mi pomógł, ale było zbyt ciemno, a nawet jeśli miałam lekko rozmazany od płaczu obraz i nie mogłam zobaczyć jego twarzy.
- Laura? Słyszysz mnie? Idziemy do szpitala.
- Kim jesteś? Czego chcesz? - nie poznałam tego głosu i cała się trzęsłam z zimna, no i ze strachu.
- To ja Rocky. Laura słyszysz mnie? - przytaknęłam głową.
- Sama sobie to opatrzę. Możesz mnie tylko zawieźć do domu?
Już miałam wstać kiedy brunet wziął mnie na ręce i podszedł do samochodu, który był za rogiem. Otworzył drzwi i wsadził mnie na przednie siedzenie. Przeszedł na tył samochodu i otworzył bagażnik. Wyjął coś z niego i podszedł do miejsca kierowcy. Usiadł na nim i szybko nakrył mnie kocem, po czym ruszył z piskiem opon. Jechaliśmy już 10 minut i wiedziałam, że nie wiezie mnie do mojego domu.
- Skąd wiedziałeś, że to ja? - popatrzyłam na niego z ciekawością.
- Nie wiedziałem, usłyszałem krzyki. Podszedłem bliżej i rozpoznałem twój głos, wiesz kto to był?
- Wiem, przystawiał się do mnie w klubie. Dziękuje, gdyby nie ty to już bym pewnie wąchała kwiatki od dołu.. - mimo sytuacji oboje się zaśmialiśmy. - A ty skąd wracałeś o tej porze?
Spojrzałam na jego speszoną minę i wiedziałam, że poszedł gdzieś z Alexą.
- No w sumie to byłem w klubie, ale po północy mi się znudziło i z Alexą poszliśmy do niej. Zasiedziałem się trochę i musiałem wrócić tu po samochód.
- Tsa, zasiedziałeś. - śmiałam się głośno, ale po chwili syknęłam lekko z bólu. Rocky popatrzył na mnie i pokiwał głową na boki.
- Ale jeżeli ją skrzywdzisz to będziesz miał do czynienia ze mną. - zrobiłam grymas na twarzy, żeby pokazać, że mówię szczerze.
- Tak wiem aniołku.
- Już jestem! - krzyknął, a ja popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem. - Dobrze się czujesz? Wyglądasz blado, a krew dalej ci się leje.
- Dasz mi apteczkę? Ogarnę się i będę szła do domu. - popatrzył na mnie z miną typu "Serio?" - No co?
- Ty zostaniesz u nas.. - chciał coś jeszcze dopowiedzieć, ale do kuchni wparowała Rydel.
- O której to ty wraca..? Laura? Boże co się stało?! - Rydel krzyknęła z przerażenia, co poskutkowało tym, że do kuchni zbiegła się reszta.
- Nic takiego. Rocky? - popatrzył na mnie przez chwilę i poszedł. Po dwóch minutach wrócił z apteczką. - Dziękuje.
- Już nie dziękuj, bo mi zbrzydło to słowo już dzisiaj. - zaśmiał się, a ja się do niego miło uśmiechnęłam. Do kuchni nagle wparował w świetnym humorze Ryland. Zobaczył mnie i od razu napięły mu się wszystkie mięśnie.
- Co się dzieje? - nie zwróciłam na niego uwagi, tylko dalej opatrywałam sobie rany na twarzy. Gdy już skończyłam, podniosłam bluzkę i zobaczyłam wielkie rozcięcie od noża, którego pewnie wbił mi Matt. Rydel nie wytrzymała i podeszła do mnie. Zabrała mi wszystkie opatrunki i sama zaczęła to opatrywać. Reszta patrzyła się na mnie z niepokojem, tylko Ross patrzył na mnie obojętnie, znaczy tak to wyglądało, więc aha, okej. Porozstawiali krzesła po całej kuchni i siedzieli w ciszy, czekając aż Rydel skończy. Była cisza nikt się nie odzywał, a oprócz mojego syczenia nie było słychać nic.
- Teraz już opowiesz co się stało? - zapytał przejęty Ryland, wolałam go na razie zignorować. 
- Gdzie mogę się położyć? - popatrzyłam na Rocky'ego.
- Idź do Rossa pokoju. - popatrzył się na mnie i uśmiechnął.
- O jeszcze czego, nie będzie spała u mnie. - Ross musiał wrzucić swoje trzy grosze, a ja popatrzyłam na niego z podniesionymi brwiami i auć, zabolało.
- Nie martw się, ja też wolałabym spać gdziekolwiek indziej. - dobrze, graj zimną sukę.
- Idź spać tam gdzie ci powiedział i tyle. A rano masz mi wszystko opowiedzieć. - przytaknęłam głową i poszłam na górę. Każdy rozszedł się po pokojach. Leżałam na łóżku patrząc na sufit, kiedy Ross wszedł do pokoju. Popatrzyłam na niego obojętnie i znowu patrzyłam w górę. 
- Kto cie tak urządził? - westchnęłam i wstałam.
- Idę do łazienki.
- Laura, proszę cie. Chociaż raz zachowaj się jak dorosła i opowiedz mi wszystko.
- Jakbyś się nie lepił do innych dziewczyn to byś zobaczył, że w klubie przystawiał się do mnie jakiś chłopak i mi groził. No ale lepiej sobie potańczyć z Natashą, tak? - wyrzuciłam ręce w górę.
- To była Nicola i wcale jej nie obmacy..
- Och, przepraszam, że pomyliłam imię twojej wielkiej miłości kurwa.
- Dobrze wiesz, że mam tylko jedną dziewczynę. Aktualnie się z nią kłócę.
- Tak, a jakby nie patrzeć to tak ją super pilnujesz i spędzasz z nią czas, że ma ślad noża na brzuchu. Jestem zmęczona, idź spać. Pójdę spać na dół na kanapę.
- Nie, zostań tu. - Ross chciał mnie złapał za boki, ale gwałtownie się od niego odsunęłam.
- Wolę spać na dole.
Zaszłam szybko skorzystać z jego łazienki. Obejrzałam w lusterku swoje rany. No to nieźle. Wyszłam i spotkałam się z wzrokiem Rossa. Podszedł do mnie i mnie lekko przytulił, mówiąc ciche przepraszam. Jednak to nie wystarczy, wyswobodziłam się z jego uścisku i wyszłam z pokoju. Położyłam się na kanapie i przykryłam kocem. Trochę się kręciłam, bo cały czas naciskałam na ranę na brzuchu. Usłyszałam ciche skrzypienie i zobaczyłam ciemną postać kierującą się w moją stronę. Trzymał w ręku kołdrę i podszedł do mnie. Ukucnął przede mną i pocałował mnie w czoło. Wstał i ściągnął ze mnie koc i przykrył mnie kołdrą. Nie powiedziałam do niego ani słowa. Stwierdziłam, że skoro ja się czułam źle przez całą noc i zostałam napadnięta. Nic mu się nie stanie w jedną noc z poczuciem winy. Wziął jedną z poduszek które były na fotelu rzucił na podłogę pod kanapą i położył się przykrywając kocem. Wsadził rękę pod kołdrę i odnalazł moją dłoń splótł je. Leżał tak cały czas nic nie mówiąc. Potem już tylko zasnęłam.